Przed niedzielnym popołudniem jedno jest pewne - atmosfera na trybunie będzie przyjazna. Do Łodzi wybierają się bowiem sympatycy drużyny z Górnego Śląska, którzy od wielu lat są zaprzyjaźnieni z kibicami dwukrotnych mistrzów Polski.
Wypada jednak mieć nadzieję, że dobra atmosfera zagości jedynie wśród fanów, a na boisku będzie się toczyć twarda, zacięta walka o tak potrzebne punkty. Akurat z tzw. meczami przyjaźni bywa różnie. Czasem nie są to zbyt dobre widowiska, najdelikatniej zresztą mówiąc. Oby tym razem stało się inaczej
Podopieczni hiszpańskiego trenera Kibu Vicuny cały czas przekonują, że ten sezon jeszcze trwa i wszystko może się zmienić na lepsze. Również ich pozycja w tabeli. To prawda, może. Do tego trzeba jednak serii zwycięstw, czego ełkaesiakom życzymy.
- GKS jest bardzo dobrą drużyną. Mają dobry zespół, dobrych piłkarzy i dobrego trenera - stwierdził Vicuna w trakcie piątkowego spotkania z dziennikarzami. - To drużyna bardzo podobna do tej z poprzedniego sezonu. My znamy ich, ale oni znają nas, to zawsze działa w obie strony. Kiedy wygrasz, to atmosfera jest inna w następnym tygodniu. Pokonaliśmy katowiczan, jednak nie chcemy na tym poprzestać. Mieliśmy wiele kontuzji, więc nie mogliśmy w dwóch meczach wystawić tej samej drużyny. Teraz powinno być lepiej - dodał.
Prowadzeni przez trenera Artura Derbina tyszanie mają za sobą sprawdzian z Zagłębiem Sosnowiec. Zremisowali 1:1 (po bramce Damiana Nowaka). W niedzielę Derbin nie będzie mógł skorzystać z usług kontuzjowanych Marcela Stefaniaka i Oskara Paprzyckiego oraz Nemanji Nedicia (pauza za cztery żółte kartki).
Wyrównany bilans
Niedzielne starcie ŁKS i GKS Tychy będzie ich czternastym w historii ligowym spotkaniem. Trzeba przyznać, że bilans jest niezwykle wyrównany. Obie drużyny wygrały bowiem po trzy razy, a siedmiokrotnie padł remis. Na korzyść ełkaesiaków przemawia korzystniejszy bilans bramkowy (15:12). Jak przypomniał klubowy portal ŁKS, pierwsze starcia łodzian i tyszan odbyły się w sezonie 1974/75 w ekstraklasie (0:0 i 1:1). Natomiast po raz ostatni oba zespoły walczyły z sobą o punkty 30 lipca tego roku. Na Górnym Śląsku padł wtedy rezultat nierozstrzygnięty (1:1). To łodzianie prowadzili po bardzo efektownym trafieniu z około 25 metrów Hiszpana Antonio Domingueza (na zdjęciu). Ale po błędzie Marka Koziołą do wyrównania doprowadził Krzysztof Wołkowicz.
Wywiadu klubowej telewizji ŁKS udzielił doświadczony bramkarz Marek Kozioł.
- Czuję się już coraz lepiej, udało mi się wyleczyć kontuzję i już mi nic nie doskwiera. Szkoda, że wcześniej pogubiliśmy punkty, ale jestem optymistycznie nastawiony. Jest nas zdrowych coraz więcej, trener ma pole do rotacji. Cały czas musimy pracować nad „mentalem” i poprawianiem tego, co dzieje się w naszych głowach podczas meczu. Tutaj szukałbym klucza do tego, by wyglądało to coraz lepiej. Na razie nie patrzę w tabelę. Należy skupiać się z tygodnia na tydzień na najbliższym celu. Najpierw trzeba dać z siebie „maksa”, zgarnąć punkty, dopiero potem patrzeć w przyszłość - stwierdził golkiper.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Zadymy na urodzinach uczestniczki "Rolnika". Karetka pogotowia, gaz pieprzowy. Szok!
- Dni Gąsowskiego w "TTBZ" są policzone?! TAKĄ niespodziankę zgotowała mu produkcja!
- Maja Rutkowski ZROBIŁA TO z premedytacją, teraz się tłumaczy. Okropne, co ją spotkało
- Była pięknością ze "Złotopolskich". Dziś Gabryjelska nie przypomina siebie | ZDJĘCIA