ŁKS-Cracovia Kraków. Ten mecz to szansa na „zastrzyk” dobrego humoru dla łodzian

Nie odkryję Ameryki, pisząc, że nastroje w zespole dwukrotnych mistrzów Polski nie są najlepsze, najdelikatniej zresztą mówiąc. Podopieczni hiszpańskiego trenera Kibu Vicuny leczą sportowego „kaca” po ligowej porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2). Na dodatek drużyna boryka się od pewnego czasu z wręcz gigantycznymi problemami zdrowotnymi. A już w niedzielę podejmie Sandecję Nowy Sącz (18).

Spoglądając więc z tej perspektywy, łatwo spuścić głowę i wypowiedzieć popularne przy takich okazjach słowa w stylu, że „Puchar Polski jest nieważny, to wielkie obciążenie, skupmy się na lidze”.

Otóż, to wierutne bzdury. I to nie tylko dlatego, że kolejna faza PP odbędzie się dopiero za miesiąc. Akurat ŁKS bardzo się przyda taki mecz, jak starcie z drużyną prowadzoną przez Michała Probierza. Przecież ewentualne sprawienie niespodzianki, za jaką trzeba by uznać zwycięstwo ełkaesiaków, sprawiłoby, że atmosfera w zespole znacznie by się poprawiła. To byłby naprawdę „zastrzyk” dobrego humoru

- Jest wielu piłkarzy, nad których występem wciąż się zastanawiam. Jeszcze nie wiem, kto znajdzie się w podstawowej jedenastce. Na pewno nie zagra Pirulo, w jego wypadku nie możemy ryzykować - stwierdził Vicuna w trakcie środowego spotkania z mediami. - Musimy być bardzo odważni, jeśli chcemy powalczyć o ten awans. Ale chcemy i spróbujemy - dodał.

Dzisiejszy mecz w Łodzi będzie trzecim w historii pucharowym starciem obu zespołów. Pierwsze odbyło się w 1980 roku (ŁKS zwyciężył 1:0), drugie zaś w 2008 roku (3:0 dla Cracovii). „Pasy”, podobnie jak „Rycerze Wiosny” raz wywalczyły to trofeum, podobnie zresztą (odpowiednio w 2020 i 1957 roku).