Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Zagłębie 1:2. Duży krok... do pierwszej ligi

hof
Piłkarze ŁKS mają o czym myśleć
Piłkarze ŁKS mają o czym myśleć Maciej Stanik
Kibice piłkarskiej drużyny ŁKS mają mieć prawo fatalny nastrój, a to za sprawą postawy w ekstraklasie ich ukochanej drużyny. Zawodnicy zespołu z al. Unii zawodzą na całej linii. W sobotę przegrali z zajmującym do tej pory czternaste miejsce w tabeli Zagłębiem. To cios dla łodzian, bowiem mecz z lubinianami miał zapoczątkować ich marsz w górę tabeli. Niestety, było jak zwykle, czyli smutno i bez sukcesu.

Łodzianie robią wszystko, aby przyszły sezon rozpocząć na boiskach pierwszej ligi. Choć los uśmiechnął się do ełkaesiaków, układając wiosenny ligowy kalendarz pod ich zespół, to jednak zawodnicy drużyny z al. Unii kompletnie nie potrafią wykorzystać uśmiechu fortuny. W trzech wiosennych spotkaniach na swoim boisku walczyli z zespołami, z którymi rywalizują o utrzymanie w krajowej elicie i ani razu nie zdobyli kompletu punktów (wcześniejsze remisy z Cracovią i Lechią Gdańsk). Niestety, te fakty bezlitośnie obnażają sportową słabość zespołu ŁKS. Trudno w takim przypadku być optymistą i liczyć, że łodzianie zdołają jeszcze przejść metamorfozę i w końcówce sezonu zaskoczą wszystkich dobrymi wynikami.
Wróćmy jednak do sobotniej konfrontacji z Zagłębiem. Także w tym spotkaniu łodzianie się nie popisali, bo grając w przewadze jednego zawodnika dali sobie strzelić gola i przez to nie mogli się cieszyć z choćby jednego punktu.
Pierwszy kwadrans meczu upłynął pod znakiem dominacji gości. Lubinianie atakowali z impetem i rozmachem, ale na szczęście łodzianie byli bardzo czujni w defensywie, toteż rywale nie zdołali stworzyć klarownych sytuacji do zdobycia gola. Widać jednak było, że taki przebieg boiskowych wydarzeń poirytował trenera Andrzeja Pyrdoła, który wezwał w okolice boksu rezerwowych kapitana Marka Saganowskiego, przekazując mu nerwowo swoje uwagi. Interwencja szkoleniowca nie na wiele się zdała. Nadal na boisku nie działo się wiele, a gra łodzian nie mogła imponować. O emocjach w tej części gry najlepiej świadczyło to, że w pierwszych czterdziestu pięciu minutach piłkarze obydwu drużyn oddali tylko po jednym, i to niecelnym strzale, na bramkę rywala!
Zdecydowanie więcej ciekawych momentów na boisku było po przerwie. Już w 46 minucie łodzianie powinni objąć prowadzenie. Debiutujący w podstawowej jedenastce gospodarzy Mateusz Stąporski, znalazł się w doskonałej sytuacji w polu karnym. Napastnik ŁKS silnie strzelił, lecz bramkarz Zagłębia zdołał obronić piłkę i skończyło się na strachu dla gości. Pięć minut później lubinianie mogli mówić o szczęściu. Piłka po główce Marka Saganowskiego trafiła w poprzeczkę i wyszła w pole. Chwilę później rzut wolny z dwudziestu pięciu metrów wykonywał Maciej Iwański, ale jego sygnalizowane i słabe uderzenie nie zdołała zaskoczyć lubińskiego bramkarza. W 54 minucie silnie strzelał z dystansu Szymon Pawłowski, ale Bogusław Wyparło, mimo sporych problemów, ostatecznie złapał piłkę.
W 66 minucie gorąco było na przedpolu ełkaesiaków. W krótkim odstępie czasu na bramkę Wyparły bezskutecznie strzelało kolejno aż trzech lubinian. Pięć minut później wprost w golkipera łodzian strzelał Łukasz Hanzel.
W 73 minucie ełkaesiacy wyprowadzili składną akcję, po której powinni objąć prowadzenie. Saganowski dobrze zagrał do Stąporskiego, lecz ten kolejny raz w dogodnej sytuacji nie zdołał trafić do siatki Zagłębia. Pięć minut później goście cieszyli się z bramki. Michał Łabędzki przeszkadzał w wybijaniu piłki Antoniemu Łukasiewiczowi. Futbolówka trafiła pod nogi nadbiegającego zawodnika Zagłębia. Jiri Bilek popisał się fantastycznym uderzeniem z dwudziestu metrów, czym zaskoczył Wyparłę, a piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.
Wydawało się, że gospodarze już się po tym ciosie nie podniosą. A jednak cztery minuty później był remis. Bardzo słabo prowadzący spotknie sędzia Marcin Borski odgwizdał rzut karny dla łodzian. Bilek w polu karnym próbował wybić górną piłkę i trafił nogą w twarz Łukasiewicza. Arbiter zarządził jedenastkę, którą pewnym strzałem zamienił na bramkę Ronald Gercaliu.
Kiedy w 88 minucie czerwoną kartkę (za dwie żółte) ujrzał Bartosz Rymaniak, kibice ŁKS byli zdania, że jest jeszcze szansa na wywalczenie trzech punktów. Niestety, w tym kluczowym momencie łodzianie kompletnie zawiedli. Nie tylko nie zdobyli zwycięskiego gola, ale dali sobie strzelić bramkę. W doliczonym czasie gry w szesnastce gospodarzy przewrócili się Artur Gieraga i pomocnik Zagłębia. Sędzia uznał, że łodzianin faulował i podyktował rzut karny. Jedenastkę wykorzystał Szymon Pawłowski zapewniając gościom trzy punkty.
Sytuacja ŁKS staje się bardzo ciężka, bowiem trudno przypuszczać, że skoro nie potrafi wygrać ze słabeuszami, to uda się mu zdobyć punkty ze znacznie silniejszym zespołami.

ŁKS - Zagłębie 1:2 (0:0)
0:1 - Bilek (79), 1:1 - Gercaliu (83,
karny), 1:2 - Pawłowski (90+2, karny).
Żółte kartki: Gieraga (ŁKS), Ptak, Rymaniak, Woźniak (Zagłębie). Czerwona kartka Rymaniak (88, za drugą żółtą).
Sędziował Marcin Borski (Warszawa).
Widzów 3 202.
NOTY ŁKS W RANKINGU ZŁOTE BUTY:
Wyparło 3 - Gieraga 3, Klepczarek 3, Łabędzki 3, Gercaliu 5 - Łukasiewicz 4, Laizans 4, Bonin 2 (64, Łobodziński 1), Iwański 3, Saganowski 2 (78, Papikyan) - Stąporski 4 (74, Mięciel).
Zagłębie Lubin: Ptak - Widanow, Banaś, Horvath (24, Rymaniak), Nhamoinesu - Rachwał (64, Hodur), Bilek, Pawłowski, Hanzel, Lira - Sernas (90+3, Wilczek).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany