Optymiści cieszyli się z ligowego kalendarza beniaminka. Wielu było zdania, że na początek trzy mecze przed własną publicznością to handicap dla łodzian i zakładali, że po ich rozegraniu ŁKS będzie miał na koncie dziewięć punktów. Tak się nie stanie.
Pewnie po tym meczu ełkaesiacy przekonali się, że w drugiej lidze będzie można zdobywać punkty, pod warunkiem, że zaprezentuje się umiejętność trafiania w światło bramki. A w sobotę z tym elementem w drużynie prowadzonej przez Jacka Janowskiego (on jest wpisany do protokołu) nie było najlepiej. Wystarczy powiedzieć, że w pierwszej części spotkania łodzianie strzelali na bramkę Kacpra Rosy aż dziewięciokrotnie, ale ani razu nie potrafili w nią trafić. Za każdym razem piłka leciała nad poprzeczką, albo daleko obok słupka!
Bez wątpienia głównym architektem bezbramkowego remisu został Michał Kołba. Gdyby nie jego dobre i szczęśliwe interwencje, łodzianie schodziliby z boiska w znacznie gorszych nastrojach.
W drużynie z al. Unii wyróżnił się Piotr Pyrdoł. Wielokrotnie 18-latek zaprezentował dynamiczne akcje i wypada tylko żałować, że przykładu z młodzieżowca nie wzięli niektórzy bardziej doświadczeni zawodnicy. Pewnie trener wie już, że w tym zespole trzeba sporo poprawić.
W drugoligowym debiucie nie popisali się kibice ŁKS, odpalając race i świece dymne. Ich popisy śledziło sześć kamer policjantów oraz aparat fotograficzny delegata PZPN i należy się spodziewać kar, z zamknięciem części stadionu włącznie!
Trener Wojciech Robaszek nie ma uprawnień do prowadzenia drugoligowej drużyny piłkarskiej, a więc zgodnie z regulaminem jako pierwszy trener został do PZPN zgłoszony Jacek Janowski i on też musi się pojawiać na konferencjach prasowych.
- Wychodziliśmy na ten mecz z założeniem zdobycia trzech punktów. Moim zdaniem, w pierwszej części spotkania byliśmy zespołem lepszym. Mieliśmy pomysł na grę, brakło jedynie finalizacji, czyli skutecznego wykończenia akcji.
- Początek drugiej części pojedynku mieliśmy trochę słabszy, ale pod koniec znów ruszyliśmy do ataku.
Piotr Piekarczyk (trener ROW): - Przyjemnie było wrócić do Łodzi. Ostatni raz byłem tu na starym obiekcie i pamiętam, że na boisko przechodziło się przez halę gimnastyczną. Obawialiśmy się tego meczu, bo w środę walczyliśmy w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze. Po ŁKS było widać, że gra na wyczekanie i na swoją okazję. W końcówce taka taktyka mogła się sprawdzić. Szkoda sytuacji z pierwszej części drugiej połowy. Były doskonałe okazje. Jedna z dwóch powinna być wykorzystana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Widzowie dopatrują się romansu w TzG! Drobne gesty zdradzają wszystko
- Ścibakówna nie wywodzi się z wyższych sfer. Tego nie wiedzieliście o żonie Englerta
- Od sutenerki i żony gangstera do celebrytki. Tak Kaźmierska pięła się na szczyt
- Padliśmy, gdy zobaczyliśmy z bliska stopy Heleny Vondrackovej! Ten widok poraża