ŁKS. Trzech muszkieterów nie uratuje ekstraklasy! Musi ich być więcej

Już w sobotę 30 maja ŁKS o godz. 15 przy al. Unii podejmie Górnika Zabrze. Dla łodzian każdy mecz będzie o być albo nie być w najwyższej klasie rozgrywek.
W tym roku broniący się przed degradacją ŁKS rozegrał sześć spotkań i powiedzmy szału nie zrobią. To mogło być jedną z przyczyn zwolnienia z posady trenera Kazimierza Moskala. Przypomnijmy te wyniki: z Legią 1:3, z Wisłą Płock i Pogonią po 0:0. z Arką 1:1, Zagłębiem 3:2 i Koroną 0:1. Tylko sześć zdobytych punktów na osiemnaście możliwych! Mało, zdecydowanie za mało, żeby misja ratunkowa się udała. Zmienili się szkoleniowcy, ale w ligowej strategii nic się nie zmieniło. Drużynie ŁKS potrzebne są nie zwycięstwa, ale cała seria ligowych zwycięstw, żeby stał się cud nad Łódką łodzianie zostali w ekstraklasie.
Nie coś, tylko wszystko musi się zmienić w odpowiedzialności poszczególnych zawodników za grę i wynik, żeby ekstraklasowy cud stał się faktem. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w tegorocznych meczach najlepszymi zawodnikami drużyny byli 40letni bramkarz, kapitan drużyny Arkadiusz Malarz, 33letni stoper Maciej Dąbrowski i... 18letni boczny pomocnik Adam Ratajczyk.
Malarz wybronił sporo piłek, po których powinny paść bramki dla rywali. Dąbrowski wprowadził spokój i odpowiedzialność w grze defensywnej łodzian. Z nim w składzie jesienią ŁKS zdobyłby znacznie więcej punktów! Wreszcie Ratajczyk szybki, przebojowy, dobry technicznie, dawał zespołowi impuls do gry ofensywnej i zdobył genialną bramkę w meczu z Zagłębiem po technicznym zagraniu, które mogło by być reklamą najlepszych europejskich lig.
Nie ma w tym gronie środkowych pomocników, nie ma napastników. Bez ich bardzo dobrej gry akcja ratunkowa się nie uda. Czy jednak ostatni sportowy zaciąg Krzysztofa Przytuły, przysposabiany do gry przez Wojciecha Stawowego, jest w stanie pokazać umiejętności na miarę zwycięstw w polskiej ekstraklasie?