ŁKS. Trener łódzkich piłkarzy musi pamiętać o deklaracji

Choć to dopiero początek rywalizacji w pierwszej lidze, to jednak w ŁKS lista kontuzjowanych zawodników jest tak długa, jakby łódzki klub był na finiszu bardzo ciężkiego i intensywnego sezonu. Urazy leczą: Samuel Corral, Nacho Monsalve, Ricardinho, Antonio Dominguez, Maciej Dąbrowski i Kamil Dankowski. Kontuzję wyleczył już młodzieżowiec Jan Kuźma, ale ostatnio był w składzie trzecioligowej drużyny ŁKS. Jakby tego było mało, w najbliższym spotkaniu w drużynie prowadzonej przez trenera Kibu Vicunę zabraknie Maksymilina Rozwandowicza. Łódzki pomocnik w ostatnim meczu z Koroną Kielce ujrzał czwartą w sezonie żółtą kartkę i dlatego będzie musiał pauzować i nie pomoże zespołowi w Olsztynie.

Pewnie dla wielu fachowców tak duża urazowość w ŁKS już na początku rozgrywek, jest dość zaskakująca.

Wróćmy jednak do najbliższego spotkania ełkaesiaków. Na pewno w ekipie Stomilu panuje duża frustracja. W pięciu dotychczasowych pojedynkach podopieczni trenera Adriana Stawskiego pięć razy schodzili z boiska pokonani. Nie ma się jednak co dziwić - zespół ma fatalny bilans bramkowy 1:7.

Zapewne presja na zespół jest wielka, bo już podczas ostatniego meczu z Widzewem (0:2) kibice krzyczeli: „Co wy robicie? Wy Stomil Olsztyn hańbicie”.

W Olsztynie podkreślają, że choć z całą pewnością ambicji piłkarzom tego klubu odmówić nie można, to stare piłkarskie porzekadło mówi, że „w piłce, jak na rybach, liczy się to, co w sieci”. A w tej materii jest bardzo słabo. W czterech ostatnich ligowych spotkaniach piłkarze Stomilu nie zdobyli gola.

Jednak piłkarze ŁKS w żadnym wypadku nie mogą lekceważyć tego rywala. Trzeba oczywiście pamiętać, że nawet najgorsza seria kiedyś się kończy. Oby nie stało się to w piątkowych meczu z udziałem łódzkiej drużyny. Vicuna musi pamiętać o ważnej deklaracji, którą złożył po przegranym spotkaniu z Koroną Kielce.
- Jestem pewny naszego awansu do ekstraklasy.