ŁKS. Trener Kazimierz Moskal wraca do punktu wyjścia

Marketing jest ważny, ale choćby spece z tej dziedziny stawali na głowie, bez jakości sportowej, bez tego, co pozwolę sobie nazwać „piłką w piłce", nie zdołamy przekonać ludzi do futbolu, a w naszym przypadku do ŁKS mówił Tomasz Salski na festiwalu Dysonanse ŁDZ, nawiązując do filozofii budowania drużyn piłkarskich, zarówno tej „pierwszej", jak i kilkunastu młodszych w Akademii ŁKS.

W kontekście tych słów, wszyscy ludzie dobrze życzący ŁKS, ale też całemu łódzkiemu sportowi, czekają, że łodzianie wrócą na dobrą sportową ścieżkę, usłaną bezcennymi ligowymi punktami.

Nie będzie to łatwo, bo przed łodzianami bardzo trudny początek rundy wiosennej. W sobotę 23 listopada o godz. 20 wyjazdowy mecz z Lechią Gdańsk. Potem spotkania z ligowymi tuzami: Cracovią, Lechem i Piastem. A na koniec tegorocznych zmagań 19 grudnia o godz. 18 mecz za sześć punktów z Wisłą Kraków.

Po serii dobrych meczów dwóch zwycięstwach i remisie wydawało się, że trener Kazimierz Moskal znalazł optymalną jedenastkę, na której może polegać jak na Zawiszy. Ostatnie nieudane mecze pokazują jednak, że musi wrócić do źródeł i znów szukać w ligowej kadrze ludzi, którzy potrafią wziąć odpowiedzialność za grę i wynik.

Podobnie problemy ma też Lechia Gdańsk. Ma w kadrze piłkarzy umiejących grać, takich jak Rafał Wolski, Maciej Gajos, Lukas Haraslin... a rzeczywistość skrzeczy. Długimi fragmentami meczów jedynym sposobem gdańszczan na stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką rywala jest długie podanie od stoperów do Artura Sobiecha. Taki archaiczny sposób grania nie przynosi dobrych rezultatów.

Nasuwa się prosty wniosek przed najbliższym meczem. Która z drużyn potrafi zmienić się na lepsze ta będzie górą. Oby ta pozytywna przemiana dokonała się w ŁKS!