Kiedy spojrzy się pobieżenie na tabelę drugiej ligi, problemu nie widać. Zespół jest na czartym miejscu, a do duetu liderów ma tylko cztery punkty straty i wszystko wydaje się na w najlepszym porządku. A jednak jest coś, co pewnie spędza sen z powiek trenera Jacka Janowskiego.
Chodzi oczywiście o skuteczność łódzkiego beniaminka. Pewnie ktoś powie, że nie jest to żadnym problem, bo drużyna zajmuje wysokie miejsce w tabeli. W tej chwili jest tak rzeczywiście, ale trzeba spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy, bo do końca sezonu pozostało jeszcze wiele spotkań.
Gra, a co za tym idzie skuteczność ŁKS, oparta jest wyłącznie na dyspozycji Jewgena Radionowa. Ukrainiec zdobył w tym sezonie siedem goli, a więc połowę bramek uzyskanych przez zespół z al. Unii. Nie wolno jednak zapominać, że bramkostrzelność nie jest silną stroną ełkaesiaków. Łodzianie na tle innych drużyn, i to nie tylko z czołówki, wypadają nadzwyczaj blado. Wystarczy powiedzieć, że Warta Poznań zdobyła 23 bramki, Radomiak Radom 24 , a GKS 1962 Jastrzębie 24, a szesnaście bramek zdobył siedemnasty w tabeli Gryf Wejherowo!
W letnim okienku transferowym pozyskano Łukasza Zagdańskiego i Krystiana Pieczarę. Duet napastników miał wspierać i często wyręczać Radionowa w zdobywaniu goli. Takie były założenia, ale rzeczywistość napisała swój scenariusz.
Niestety, nie jest on optymistyczny dla drużyny ŁKS. Obydwaj napastnicy nie wnieśli do drużyny nowej jakości i raczej trudno mówić, aby byli jej silnymi punktami. Głównie wchodzą do gry z ławki rezerwowych, a ich skuteczność pozostawia bardzo wiele do życzenia (jedyny gol Zagdańskiego). Pewnie w zimowym okienku trzeba solidnie nad tym popracować!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?