ŁKS po zwycięstwie z GKS Tychy. Oby tylko łodzianie twardo stali na ziemi

Żeby było absolutnie jasne. Podopieczni Kazimierza Moskala triumfowali na południu kraju jak najbardziej zasłużenie. Warto to po raz kolejny podkreślić, że nie było tu mowy o żadnym uśmiechu losu. Łodzianie byli lepsi.

Teraz ważne tylko, aby „Rycerze Wiosny” nadal twardo stali na ziemi. Dwukrotni mistrzowie Polski mają na koncie trzy punkty (wcześniej ulegli GKS Katowice 0:2) i powinni już myśleć o kolejnym wyzwaniu. W Tychach udowodnili, że są jednak w stanie rozegrać mecz, w którym mocnych ogniw w zespole jest znacznie więcej, niż słabych. Za to należą im się brawa. Czekamy jednak na więcej

- Było to dla nas ważne zwycięstwo na trudnym terenie. Cieszy mnie ono, bo po wygranej nie tylko inaczej się pracuje, ale i inaczej podchodzi do kolejnych meczów, a było widać, że tej pewności siebie trochę nam nadal brakuje. To nie jest tak, że nie mieliśmy wątpliwości w kwestii składu na ten mecz, ale postanowiliśmy utrzymać go, żeby pewne mechanizmy funkcjonowały. To dopiero pierwsze zwycięstwo, więc zachowujemy pokorę - stwierdził nie bez racji szkoleniowiec ŁKS.

Dnia wolnego w tym tygodniu nie przewidziano. Zespół z al. Unii ćwiczył w poniedziałek przed południem.

Już w najbliższą sobotę o 15 ełkaesiacy podejmą na Stadionie Króla Skrę Częstochowa. Czyli drużynę, z którą w ostatnim czasie toczyli ciekawe starcia. Częstochowianie także cieszyli się ostatnio ze zwycięstwa. Pokonali bowiem w Bełchatowie beniaminka Chojniczankę Chojnice 2:0 (1:0) po trafieniach Filipa Kozłowskiego (3) oraz Damiana Hilbrychta (49).

Skra: Bursztyn - Szymański, Mesjasz, Brusiło - Niedbała (77, Burman), Baranowicz, Sajdak, Babiarz (87, Olejnik), Hilbrycht (77, Pyrdoł), Lukoszek (88, Winiarczyk) - Kozłowski (81, Ropski).