ŁKS. Niestety, konieczne zaciskanie pasa może okazać się... mrzonką

Raport firmy Deloitte wykazał, że ŁKS w sezonie 2020/2021 na pensje zawodników wydał 119 procent przychodów. To dwa razy więcej niż jest uznawane za wskaźnik optymalny (60 proc.). ŁKS wydawał więcej niż do kasy wpływało. A to zawsze oznacza brak gotówki i tak właśnie się stało.

Oficjalnie z powodu braku regularnych wypłat pożegnał się z ŁKS największy transferowy niewypał łodzian XXI wieku czyli Mikkel Rygaard. Grał słabo lub co najwyżej przeciętnie, a zarabiał 10 tysięcy euro miesięcznie. Teraz wygrał sprawę w FIFA i ŁKS musi mu wypłacić mu dwie zaległe pensje i premię za podpisanie umowy . Dodatkowo łodzianie do 2024 zobowiązani są płacić Rygaardowi różnicę między wynagrodzeniem w jego nowym klubie BK Haecken, a tym co zarabiał w Łodzi. Uposażenie piłkarza w nowym klubie jest ponoć dwa razy niższe (jak najbardziej słusznie!) niż w Łodzi!
Rciardinho, którego znakiem firmowym jesienią stała się błyskawicznie złapana czerwona kartka w derbowym pojedynku dostawał i nadal będzie otrzymywał miesięcznie 16 tysięcy euro. Ktoś musiał doznać w ŁKS transferowego zawrotu głowy, że zgodził się na takie wypłaty.
Z Rygaardem zrobić si już nic nie da. Wyrok to wyrok, ale...Trzeba natychmiast zejść z takich kosztów i urealnić zarobki piłkarzy ligowej kadry z ich aktualnymi umiejętnościami i uzależnić wypłaty od osiąganych wyników. Zdajemy sobie sprawę, że biorąc choćby pod uwagę sytuację z Rygaardem, nie będzie to łatwe, zwłaszcza że ŁKS ma wielkie ambicje powrotu do ekstraklasy - gdzie czeka na łodzian sportowy prestiż i wielkie pieniądze, które poprawią klubowy budżet. Na razie zaciskanie pasa może okazać się... mrzonką.