ŁKS. Mieli być Rycerzami Wiosny, zostali przeciętniakami

Łodzian nie obchodzi czy mistrzem zostanie Legia czy ktoś inny, tylko to, żeby na skutek jedynej w swoim rodzaju sytuacji, nikt z ekstraklasy nie spadał.
Powiedzmy sobie szczerze, wiosną łodzianie zrobili niewiele, żeby oddać czerwoną latarnię innej drużynie ekstraklasy. Trzeba było już od pierwszej wiosennej ligowej kolejki 9 lutego trzeba było brylować w rozgrywkach, zaskakując konkurentów formą i skutecznością, seriami zdobywać punkty i zdecydowanie otwierać tabelę wiosny w ekstraklasie.
Tak niestety nie jest. ŁKS może z zazdrością patrzeć na Wisłę Kraków, która w sześciu meczach ligowej wiosny zdobyła 14 punktów, punkt mniej Legia. 12 punktśw uzbierał Piast, a 11- Lech Poznań. Co w tym czasie zrobił ŁKS? Uciułał tylko 6 punktów. Wygrał szalony mecz z Zagłębiem Lubin 3:2, po golu zdobytym po wspaniałej po wielokroć powtarzanej w telewizjach akcji Adama Ratajczyka. Trzy spotkania zremisował, w tym jeden w Gdyni wyjątkowo szczęśliwie z Arką w Gdyni po golu zdobytym w doliczonym czasie gry, dwa przegrał, w tym kluczowy pojedynek za sześć punktów z Koroną w Kielcach. Bez cienia przesady można powiedzieć, że w porównaniu z jesienią, roszadach w składzie, bardzo długim pobycie na zgrupowaniu w Side, niewiele się zmieniło na korzyść, a może nic.
Prawda jest taka, że jeśli ŁKS cudem uniknie degradacji, to i tak czeka go kolejna krytyczna weryfikacja ligowej kadry.