ŁKS miał w talii Dąbrowskiego, Pirulo i... jokera. Dlatego wygrał ze Stomilem!

Czekamy na kolejne.  ŁKS osiągnęli w Olsztynie dwa cele. Zwyciężył i zachował czyste konto. W grze łodzian było więcej rozsądku i wyrachowania niż ostatnio. Pomógł fakt, że rywale przez gros czasu grali w osłabieniu.

I ŁKS miał prawdziwego asa w rękawie - rezerwowego Ricardinho.

Łodzianie długo męczyli się i kibiców swoją nieskuteczną grą. Nie mogli sforsować defensywy rywali, którzy postawili autobus przed własnym polem karnym.  Ricardinho  9 minut po wejściu na plac gry, zmienił wszystko. Najpierw zdobył bramkę, pewnym uderzeniem pod poprzeczkę, a potem idealnym prostopadłym podaniem obsłużył Pirulo, dzięki czemu Hiszpan zapisał na swoim koncie dziesiąte trafienie w tym sezonie.
Przy kontrze łodzian czerwoną kartkę w 24 minucie ujrzał  Bucholc, który faulował wychodzącego na czystą pozycję Janczukowicza, po zagraniu Pirulo.  Od tego momentu gospodarze grali w osłabieniu. Łodzianie mogli od razu zdobyć gola, ale Rygarrd z rzutu wolnego  trafił w słupek. Nie da się ukryć, że ta kartka zdecydowała o obliczu spotkania. A jednak...
Mogło być różnie w tym meczu, ale dwa razy bardzo dobrze zachował się Dąbrowski, który zastąpił Morosa.  Stoper dwa razy wybił piłkę z linii bramkowej, gdy losy spotkania nie były jeszcze rozstrzygnięte. W końcu ŁKS dopiął swego, strzelił dwie bramki, zwyciężył i jest cały czas w grze o ekstraklasę. A w następnej kolejce wyjątkowe spotkanie. ŁKS podejmie Zagłębie Sosnowiec, prowadzone przez... Kazimierza Moskala.