Można by rzec, że miłe złego początki dla ŁKS w Warszawie. Całkiem przyzwoita pierwsza część spotkania w wykonaniu ełkaesiaków i gol zdobyty na początku drugiej odsłony pojedynku, dawały nadzieję, że wreszcie ŁKS przestanie być w ekstraklasie chłopcem do bicia. A jednak. W końcówce spotkania wróciły stare koszmary i łodzianie znów mogą się pocieszać wyłącznie tym, że eksperci pochwalili ich za kilka akcji na stadionie przy ul. Łazienkowskiej, a oni jak zwykle wrócili do domu z niczym.
Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale trudno być optymistą. Podopieczni trenera Kazimierza Moskala tracą już do bezpiecznego miejsca w tabeli osiem punktów. To miał być nowy, znacznie lepszy ŁKS, który podejmie skuteczną walkę o utrzymanie ekstraklasy dla Łodzi. Owszem w podstawowym składzie pojawiło się czterech nowych zawodników oraz debiutujący w ekstraklasie 20-letni Przemysław Sajdak, ale czy to jest zespół, który wypełni misję i zadowoli kibiców drużyny z al. Unii, trudno w tym momencie przesądzać. Przebłyski lepszej gry były, ale wynik wczorajszego meczu nie świadczy na korzyść tej drużyny.
Z nowych, zdecydowanie najlepiej zaprezentował się Maciej Dąbrowski, który długo „trzymał” defensywę ŁKS i zawodnicy Legii nie mogli wiele zdziałać. Doznał jednak kontuzji i w 77 minucie musiał opuścić boisko. Jego miejsce zajął Jan Sobociński. Na postawę młodego defensora ŁKS wypada spuścić zasłonę milczenia, bo nie wypada już kopać leżącego.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?