ŁKS gra w Grudziądzu. Nie wystraszyć się Olimpii

Olimpia nie miała najlepszego startu w rozgrywkach (ma cztery punkty, a więc tyle samo co ŁKS i obydwie drużyny sąsiadują w tabeli).
Jednak bez wątpienia zespół ma ogromny potencjał zawodniczy, a w środowisku żartują, że drużyna z Grudziądza jest filią łódzkiej, a wydaje się, że znacznie mocniejszą. W ostatnim czasie do Olimpii trafiło aż sześciu byłych piłkarzy jedenastki z al. Unii: Michał Łabędzki, Marcin Smoliński, Robert Szczot, Jakub Cieciura, Dariusz Kłus i Adam Cieśliński. W zespole tym gra także były widzewiak Paweł Grischlok.
Łodzianie nie mają jednak co liczyć na taryfę ulgową. Obecnie byli ełkaesiacy grają dla innego pracodawcy i na pewno jego zadowolenie jest dla nich najważniejszą sprawą, więc zrobią wszystko, aby nie żałował pieniędzy, wydanych na ich sprowadzenie.
Bez wątpienia drużyna trenera Marka Chojnackiego nie jest faworytem jutrzejszej konfrontacji w Grudziądzu, ale na pewno nie stoi też na straconej pozycji. Trzeba przypomnieć, że w tym sezonie ŁKS znacznie lepiej spisuje się w spotkaniach wyjazdowych. Właśnie na boiskach rywali wywalczył obecny swój dorobek punktów. Taki obrót wypadków determinuje taktyka zespołu. Po prostu ełkaesiacy znacznie lepiej grają z kontry i właśnie taki styl preferują na boiskach rywali. Dotychczasowe mecze pokazały, że jest to skuteczne. Oby tak było dalej!
Sobotni mecz odbędzie się na stadionie, który nosi imię najsłynniejszego wychowanka Olimpii, Bronisława Malinowskiego, który w 1980 roku został mistrzem olimpijskim w biegu na 3000 m z przeszkodami. Obiekt ma pięć tysięcy miejsc (wszystkie siedzące) oraz... bieżnię lekkoatletyczną.