Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS. Czekanie na trzeci cud

pas
Jaka przyszłość czeka ŁKS - zasatnawia się trener ŁKS Marek Chojnacki
Jaka przyszłość czeka ŁKS - zasatnawia się trener ŁKS Marek Chojnacki Maciej Stanik
Dwa cuda, które miały uratować ŁKS, okazały się rozczarowującymi niewypałami. Przysłowie mówi jednak: do trzech razy sztuka. Miejmy zatem nadzieję, że w środę 28 listopada dojdzie do przełomu w ponadstuletniej historii zasłużonego klubu.

Nowa generacja, która miała zapewnić ŁKS świetlaną przyszłość, skompromitowała się. Właściciele - Filip Kenig i Jakub Urbanowicz nie mieli pojęcia o futbolu, a odpowiadający za piłkę w ŁKS Tomasz Wieszczycki mierzył siły na zamiary, a nie zamiar podług sił. Zatrudniał ligowych średniaków za duże pieniądze, co w efekcie zepchnęło klub na skraj bankructwa i sprawiło, że popadł on w (wielomilionowe?) długi.
Pomocną dłoń do ŁKS wyciągnął człowiek umiejący podobno ratować upadające firmy - Andrzej Voigt. Ekstraklasę mieli utrzymać debiutujący w roli menedżera i trenera Piotr Świerczewski oraz starzy ligowi wyjadacze, którzy z różnych względów nie znaleźli lepszych pracodawców. Okazało się, że samą rutyną nie da się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po spadku do I ligi Voigtowi udało się załatwić (w wielkich bólach) licencję na występy w I lidze. Obiecane miliony złotych na dalszą działalność okazały się niestety zwykłymi mrzonkami.
Jaka przyszłość czeka ŁKS - zasatnawia się trener ŁKS Marek Chojnacki
Z braku kasy trzeba było tworzyć drużynę z łapanki. Zarabiający ligowe grosze (120 tysięcy złotych na zespół miesięcznie) piłkarze okazali się w większości niewarci nawet takich pieniędzy. Prezentując w wielu meczach amatorski poziom, zepchnęli klub w strefę spadkową.
Teraz cała nadzieja w budowniczych ruin, czyli tych, którzy wezmą się za stworzenie nowoczesnego (?) z trzema trybunami stadionu miejskiego przy al. Unii. Nowy obiekt to motor napędowy dla kibiców i biznesu, ale musi na nim grać drużyna, którą warto będzie oglądać. Jej tworzenie kompletnie nie obchodzi magistratu, który wykłada na stadion ponad 200 milionów złotych, ani firm odpowiedzialnych za budowę, bo same mają spore kłopoty finansowe i organizacyjne.
Cała nadzieja we Włochach, którzy mają być współwykonawcą (choć niektórzy mówią, że tylko... podwykonawcą) łódzkiego stadionu. Czy rzeczywiście za ich sprawą dokona się już w środę prawdziwy cud i ŁKS pierwszy raz od wielu lat zrobi prawdziwy krok do przodu?
(pas)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany