Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Licencja ŁKS nadal zawieszona. Albo 200 tys, albo koniec gry

Jan Hofman
Piłkarze ŁKS nie widzą czy zagrają w sobotę
Piłkarze ŁKS nie widzą czy zagrają w sobotę Krzysztof Szymczak
Najwyższa Komisja Odwoławcza przy PZPN utrzymała w nocy zawieszenie licencji ŁKS na grę w I lidze, którą 28 lutego odebrał łodzianom Wydział Dyscypliny.

Piłkarze ŁKS nie widzą czy zagrają w sobotę

Kara nałożona na klub z al. Unii była efektem niewykonywania przez klub prawomocnych wyroków Piłkarskiego Sądu Polubownego na rzecz pięciu byłych zawodników. Chodziło o niespłacenie zobowiązań finansowych wobec Damiana Seweryna, Cezarego Stefańczyka, Roberta Sieranta, Tomasza Nowaka i Seweryna Gancarczyka oraz trenera Krzysztofa Adamowicza.
Oznacza to, że jeśli do soboty ŁKS nie spłaci długów (200 tysięcy złotych, dwie ugody ma zawarte) albo nie podpisze porozumień z pozostałymi wierzycielami, nie może zagrać już w najbliższej kolejce ligowej (w sobotę w Poznaniu z Wartą).

ŁKS ma zatem ostateczny czas na załatwienie wszystkich spraw do trzeciej najbliższej kolejki - 20 kwietnia w Łęcznej z Bogdanką. Dlaczego tak długo? Do tego czasu ma w terminarzu do rozegrania trzy mecze pierwszej ligi. Jeśli działacze ŁKS nie uregulują należności wobec piłkarzy i trenera, to czekają ich trzy walkowery, które automatycznie usuną drużynę z pierwszej ligi.
Zapewne już dziś główny udziałowiec spółki Filip Kenig zarządzi burzę mózgów w jego firmie. Sytuacja jest krytyczna i pewnie biznesmen zdaje sobie z tego sprawę. W tym przypadku nie chodzi już tylko o przyszłość piłki w ŁKS (pewnie w tej chwili najmniej już o tym myśli), ale także o jego, i to nie małe, pieniądze, które przyjdzie mu dołożyć do futbolowego interesu. Do 7 kwietnia Kenig, zgodnie z zobowiązaniem potwierdzonym podpisaniem weksla, musi utrzymywać klub na poziomie minimum pierwszej ligi. Jeśli tego nie zrobi, to jego przygoda z klubem. z al. Unii kosztować go może kolejny milion złotych. Pewnie teraz z doradcami musi przeanalizować niezwykle złożony problem i zdecydować się na... mniejsze straty. Przed nim nie lada dylemat. Czy wyłożyć kolejnych 200 tysięcy złotych i nadal borykać się z ogromnymi problemami zadłużonej spółki, czy też zdecydować się na znacznie większą stratę, ale raz na zawsze przerwać spiralę zadłużenia, czyli po wycofaniu zespołu z pierwszej ligi ogłosić upadłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany