Lewe zwolnienia lekarskie. Śledczy podsłuchali, jak łódzcy adwokaci załatwiają sobie L4
Według śledczych, lekarka nie badała prawników, lecz wypisywała im od ręki L 4 w tak nietypowych miejscach, jak basen, restauracja, urząd pocztowy czy salon fryzjerski. Ale nie tylko. „Panią mecenas przyjęłam nawet w Spółdzielni Mieszkaniowej „Pienista”. Wiesz, medyk sądowy to może przeprowadzić sekcję nawet na drzwiach od stodoły” - zaznaczyła oskarżona w jednej z rozmów. Innym razem pochwaliła się: „Dostałam kaskę taką, wiesz...”
I jeszcze scena rodzajowa z adwokatami, którzy do lekarki sądowej przychodzili „hurtowo” i raczej nie wyglądali na obłożnie chorych.
„W korytarzu – relacjonuje oskarżona – czeka na mnie trzech mecenasów, zlewkę mieli taką, że sobie nie wyobrażasz. Stwierdzili, że zrobili sobie mały klub adwokacki, uchachani, zadowoleni. No i wiesz – żadem chory nie był, każdy po kwita (tj. każdy przybył po L4 – przyp. wp) (…) No po prostu wymarzona praca dla mnie”.
Czytaj dalej na następnym slajdzie