Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia na stadionie przy al. Unii

Jan Hofman
Piłkarska trzecia liga nabiera iście sprinterskiego tempa. Jak na tę klasę rozgrywkową zawodnikom, o których trudno mówić, że są w pełni zawodowcami, przychodzi rywalizować na boisku niezwykle często.

W niedzielę zakończyła się druga seria, w środę drużyny rywalizowały w trzeciej, a już w ten weekend odbędzie się czwarta kolejka mistrzowska. Nie ma się zatem co dziwić, że już na początku sezonu wielu zawodników zmaga się z kontuzjami. Nie inaczej jest w ŁKS. Problemy ze zdrowiem mają: Kamil Cupriak, Marcin Zimoń, Tomasz Kowalski oraz Adrian Kasztelan. Wszystko wskazuje na to, że żaden z wymienionych piłkarzy nie pomoże drużynie w niedzielnym spotkaniu z Legią II Warszawa. Nie można zapominać, że zabraknie również pauzującego za kartki Aleksandra Ślęzaka. Mecz z rezerwami mistrza Polski na stadionie przy al. Unii rozpocznie się o godz. 17.

To spore osłabienie łódzkiej drużyny, ale i z takimi przeciwnościami powinien sobie dawać radę zespół, któremu marzy się awans do drugiej ligi. Taka sytuacja to również ogromne wyzwanie dla szkoleniowca i sprawdzian jego trenerskiego wyczucia, którym posługiwał się przy tworzeniu trzecioligowej szerokiej kadry.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że do łodzian uśmiecha się również fortuna. Już dziś wiadomo, że Legia nie będzie mogły wystawić w Łodzi najsilniejszego składu. Bez wątpienia w stołecznym zespole zabraknie wielu zawodników z ekstraklasowej kadry, bowiem również w niedzielę mistrz Polski rywalizować będzie o punkty z Koroną Kielce (godz. 15.30). Dotychczasowe spotkania warszawskiego zespołu pokazują, że bez wsparcia piłkarzy z pierwszej drużyny (porażka 0:1 z Ursusem Warszawa i 0:2 z Pogonią II Siedlce), niezwykle trudno jest mu odnieść sukces.

To znaczne ułatwienie dla gospodarzy niedzielnego spotkania, ale czy łodzianie zdołają wykorzystać ten uśmiech losu?
Szczególny niepokój budzi postawa łódzkiej defensywy. Wolna, mało zwrotna i najzwyczajniej w świecie dziurawa jak szwajcarski ser dała się ośmieszyć w Wieluniu. To dzięki jej koszmarnej dyspozycji ŁKS przegrał, zdawałoby się wygrany, mecz. Trzeba od razu wyciągać wnioski, bo takie wieści szybko się rozchodzą i każdy rywal będzie chciał to bezwzględnie wykorzystać.
Wypada wierzyć, że w zespole ŁKS zdają sobie sprawę, że to ostatni dzwonek, aby pokazać, że mówienie o awansie to nie były pobożne życzenia piłkarzy i działaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany