Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lansują się po śmierci własnego dziecka? Celebryci od zmarłej Madzi

agnieszka gospodarczyk
Bartek i Katarzyna Waśniewscy, rodzice tragiczniezmarłejmałej Madzi z Sosnowca, wystąpili wczoraj w popularnym telewizyjnym talk-show.
Bartek i Katarzyna Waśniewscy, rodzice tragiczniezmarłejmałej Madzi z Sosnowca, wystąpili wczoraj w popularnym telewizyjnym talk-show. FOT. AGENCJA TVN/KADR Z PROGRAMU EWY DRZYZGI "ROZMOWY W TOKU"
Świat zwariował - pomyślał niejeden łodzianin na wieść, że Bartek i Katarzyna Waśniewscy, rodzice tragicznie zmarłej małej Madzi z Sosnowca, wystąpili w popularnym telewizyjnym talk-show, czyli "Rozmowach w toku" Ewy Drzyzgi.

Zawrzało. Teraz Waśniewscy powinni wystartować w "Tańcu z gwiazdami", dostać własny program w telewizji o wychowywaniu dzieci i wydać autobiografię - przytaczamy tylko te delikatniejsze komentarze...

25 tys. zł "kieszonkowego"?
Waśniewscy, czy tego chcemy, czy nie, od kilku tygodni są mieszkańcami Łodzi, korzystając z przestronnego biura z częścią mieszkalną należącego do Krzysztofa Rutkowskiego. Lokum mieści się na parterze kamienicy przy ul. Piotrkowskiej.
Jest urządzone w nowoczesnym stylu - skórzane kanapy, terakota, pastelowe ściany, nowoczesny sprzęt RTV, aneks kuchenny, funkcjonalna łazienka. Ma zdecydowanie wyższy standard niż mieszkanie w stylu lat 90., którym Waśniewscy dysponowali w Sosnowcu, przed śmiercią córki. Eksdetektyw mówił, że załatwi pracę Bartkowi, a jeśli się nie uda, pomoże mu uruchomić własny biznes. Póki co Waśniewscy nie pracują. Z czego żyją? Mają oszczędności, utrzymują ich rodzice? Na 100 proc. wiedzą to tylko oni. Kilka dni temu pojawiły się plotki, że utrzymuje ich... Rutkowski, z pomocą "sponsorów", którym popularność Waśniewskich przynosi wymierne korzyści. Ich utrzymanie kosztuje podobno ok. 25 tys. zł miesięcznie. Nie płacą za mieszkanie, korzystają z firmowego dodga Rutkowskiego, więc, jak na parę bezrobotnych dwudziestokilkulatków, wiodą całkiem wygodne życie.

Gra pozorów czy szok
Katarzyna i Bartek nie sprawiają wrażenia ludzi pogrążonych w żałobie. Spacerując po Piotrkowskiej, zachwycają się mnogością pubów, są pod wrażeniem Manufaktury, szczególnie Katarzyna. Jak każde młode małżeństwo przytulają się, trzymają za ręce, rozmawiają. Bardziej przypominają turystów niż rodziców, którzy 15 lutego pochowali córkę jedynaczkę. Ich zachowanie diametralnie zmienia się, gdy stają przed obiektywami setek aparatów fotograficznych i kamer, otoczeni lasem mikrofonów. Kiedy udzielają wywiadu reporterowi TVN24, są smutni, wyciszeni, słowa wychodzą z ich ust niemal z wysiłkiem, wyglądają na zmęczonych. W wywiadzie podtrzymują wersję o nieszczęśliwym wypadku dziecka, które miało wyśliznąć się matce z rąk i uderzyć głową o próg. Zapewniają, że opiekowali się córką najlepiej, jak potrafili i bardzo ją kochali.
- Rano wstaję i szukam butelki, żeby zrobić Madzi mleko, mam cały czas wrażenie, że jest u moich rodziców i że wieczorem po nią pójdziemy - mówi Bartek.
- Mnie łatwiej wierzyć w to, że Magda jest porwana i ktoś ją odda - dodaje Katarzyna.
Gdy pojawiają się na konferencji zorganizowanej przez Rutkowskiego, która ma być odpowiedzią na informacje prokuratury o badaniu wątku nieumyślnego spowodowania śmierci Madzi, ale także wersji o celowym pozbawienia życia dziecka i pomocy osób trzecich w co najmniej ukryciu jego zwłok - Katarzyna przestaje się uśmiechać. Wygląda jak w transie. Tępy wzrok, zaciśnięte usta, blada cera. Milczy jak grób. Za to Bartkowi buzia się nie zamyka, gdy staje w obronie żony. Jest hardy i butny. Zaplanowana gra czy reakcja na stres? Tylko Waśniewscy znają prawdę.

Efekt śniegowej kuli
Okoliczności śmierci Madzi budzą, paradoksalnie, wraz z upływem czasu coraz więcej kontrowersji i wątpliwości. Ciało dziecka znaleziono 3 lutego. Rodzice zmarłej dziewczynki w ciągu kilku tygodni stali się celebrytami. Nie ma dnia, by nie mówiło się o nowej fryzurze Bartka czy kolorze włosów Katarzyny. Rozprawia się o tym, w co się ubierają, dyskutuje z zapałem należnym ważniejszej sprawy o zawartości foliowej reklamówki, którą niosą po wyjściu ze sklepu spożywczego. Nic dziwnego, że ludzie o zdrowych zmysłach, bombardowani newsami o życiu małżeństwa sosnowiczan, zaczynają mieć wrażenie, że biorą udział w zbiorowym szaleństwie. Gdy prokuratura stawia Katarzynie nowe zarzuty (zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 2), czyli "zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie uprowadzenia dziecka" oraz "podejmowania zabiegów i tworzenia fałszywych dowodów w celu skierowania postępowania karnego przeciwko osobie, która rzekomo miała brać udział w uprowadzeniu dziewczynki", Waśniewscy milkną. Mało tego, są wściekli - na byłego detektywa, na media, na prokuraturę. Nie chcą z nikim rozmawiać. Chodzą w towarzystwie ochroniarzy, koniec z komentarzami i wywiadami. Znika energia Rutkowskiego. Zaczyna przebąkiwać, że musi wywieźć Waśniewskich za granicę, aby tam rozpoczęli normalne życie, bo w Polsce to się raczej nie uda. Chyba zmęczyła go rola całodobowego anioła stróża Katarzyny i Bartka i chciałby zająć się zarabianiem pieniędzy, bo zleceń, a raczej "tematów i realizacji" - jak mówi - mu nie brakuje. Jakby na to patrzeć - dzięki sprawie zmarłej Madzi znów jest Krzysztofem "Detektywem" Rutkowskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany