Kto zadba o porządek wokół dworca Łódź Fabryczna?

Ogromne hale przez większą część dnia świecą pustkami, przez prawie trzy lata nie otwarto ani jednego z lokali handlowych, usługowych czy gastronomicznych, których co najmniej 30 przewidział projektant dworca.

To nie wszystkie problemy Łodzi Fabrycznej. Nasza wizytówka przecieka podczas każdego deszczu, a woda w trakcie ulew spływa nawet na położone 17 metrów pod ziemią perony. Widok podstawianych pod kapiące krople wiader i uwijających się z mopami pracowników firmy sprzątającej nikogo tu już nie dziwi.

Okazuje się, że i to nie wszystko, co można zarzucić największemu dworcowi w Polsce i jednemu z największych w Europie. Choć znalazły się miliardy na jego budowę, brakuje kilkuset złotych, by zadbać o otaczającą dworzec zieleń. Iglaki, które miały być ozdobą i oazą zieleni przy ławeczkach poschły latem z braku podlewania i nie ma komu ich wymienić.

Na skarpie oddzielającej dworzec od kompleksu zabudowań EC1 chwasty osiągają półtora metra wysokości i właśnie wydały nasiona, co z pewnością objawi się ich jeszcze większą ilością w przyszłym roku. Przez całe lato nikt tych chwastów nie usunął. Z tyłu, przy wyjściu w kierunku ulicy Tramwajowej napotkamy z kolei sterty potłuczonego szkła, śmieci, pomazane przez chuliganów murki i kolejne plantacje chwastów.

Porządkiem na dworcu powinny zajmować się Polskie Koleje Państwowe, do nich należy budynek. Mimo licznych interwencji w tej firmie, to zajmowanie się wciąż jest tylko fikcją. Tymczasem to co miało być chlubą staje się wstydem.