Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. dr Szewczyk z Bejrutu. Bejrut po wybuchu wygląda, jakby przeszło tornado. Miasto jest kompletnie zniszczone. Relacja z miejsca tragedii

Anna Gronczewska
archiwum ks. Przemysława Szewczyka Facebook/Caritas Archidiecezji Łódzkiej Facebook
Ks. Szewczyk w chwili wybuchu w Bejrucie był na miejscu. Po tragedii w Libanie organizuje zbiórkę pieniędzy na pomoc dla poszkodowanych.

WYBUCH W BEJRUCIE

Gdy doszło do tego strasznego wybuchu w składzie chemikaliów był ksiądz w Bejrucie. Co księdza tam sprowadziło?

Ks. dr Przemysław Szewczyk, kapłan archidiecezji łódzkiej, prezes Stowarzyszenia Dom Wschodni: W Bejrucie jestem nie pierwszy raz. Od kiedy rozpoczęliśmy nasze projekty w Syrii to do tego kraju jeździmy właśnie przez Bejrut. Rok temu podjęliśmy decyzję, że tu zakładamy filię naszego stowarzyszenia Dom Wschodni. Głównie z myślą, by była to baza na projekty syryjskie, ponieważ formalnie nie możemy być obecni w Syrii. Jesteśmy w trakcie legalizacji naszego biura w Bejrucie. Mieliśmy jechać do Syrii, ale ze względu na pandemię granice są zamknięte. Jak Bóg da, polecę w niedzielę do Tunisu. Ale sytuacja jest dynamiczna, więc nie wiadomo czy lot dojdzie do skutku. W Tunezji też chcemy legalizować nasze stowarzyszenie.

Gdy doszło do wybuchu gdzie się ksiądz znajdował?

Byłem w centrum Bejrutu. Znajdowałem się trzy kilometry od miejsca wybuchu, nad morzem, więc ta fala uderzeniowa nie była tam bezpośrednio odczuwalna. Do największych zniszczeń doszło na terenach zabudowanych. Tego dnia dojechałem do centrum, by się przejść wybrzeżem. Z moim współpracownikiem, z którym tu jestem zaplanowaliśmy, że wypijemy kawę w centrum Bejrutu, w dzielnicy ormiańskiej. Dziś tej dzielnicy nie ma. Jest zrujnowana. Byliśmy umówieni na godzinę 20.00. Przyjechałem do centrum wcześniej. Spotkanie było ustalone koło portu. Postanowiłem dostać się tam piechotą.Wtedy nastąpił wybuch...Widziałem unoszący się dym, spalała się resztka chemikaliów. Panika na ulicach. Niedaleko stacjonował oddział wojska. Widać było, że się mobilizują i ruszają z pomocą do centrum.

Co ksiądz pomyślał, gdy doszło do wybuchu?

Miałem obawy, że to jakiś atak. Wyglądało to na wybuch jaki daje ostrzał rakietowy. Potem okazało się, że doszło do wybuchu w składzie chemikaliów. Liban ma w pamięci wojnę, naloty na porty, lotniska. Była obawa, że to mogło się powtórzyć. Mimo wszystko atmosfera się uspokoiła.

Po wybuchu na ulicach Bejrutu zapanowała panika?

Wielkiej paniki nie było. Z tego punktu gdzie się znajdowałem nie było dokładnie widać co się stało. Część wybrzeża jest zasłonięta dzielnicą wieżowców. Rzucał się w oczy wielki słup dymu. Nie było widać zniszczeń, skutku fali uderzeniowej. Przypuszczam, że w tych dzielnicach, gdzie fala wybijała okna, przechodziła przez mieszkania niszcząc sprzęty, była o wiele większa panika. W naszym mieszkaniu, które znajduje się siedem kilometrów od portu był nasz współpracownik. Odczuł wstrząs. Czuł jakby doszło do tąpnięcia w kopalni lub trzęsienia ziemi. Na ścianie frontowej mamy zawieszony klimatyzator, który stracił plastikową pokrywę. W bloku naprzeciwko wypadła szyba z okna. Byliśmy szczęśliwi, że nasz dom znajduje się daleko od miejsca wybuchu. Początkowo nie zdawaliśmy sobie z rozmiaru tragedii. Ja chciałem jak najszybciej dotrzeć do domu. Sami sprawdzaliśmy co działo się z naszymi przyjaciółmi z Bejrutu. Nadeszły też setki wiadomości z Polski od rodziny, przyjaciół, znajomych. Ale też z Syrii, Egiptu, Tunezji, Francji, Belgii. Niepokoili się co z nami... Odpowiadaliśmy im do późnego wieczora.

Mógł ksiądz na własne oczy zobaczyć skale zniszczeń...

Tak, ale dopiero następnego dnia. Koło południa podjechałem do centrum. To co zobaczyłem było przerażające. Nagrany z łódki i z dachu wieżowca moment wybuchu mocno przemawia do wyobraźni. To wszystko trwało dwie, trzy sekundy. Gdy pójdzie się do miasta, to odnosi wrażenie, że po Bejrucie hulało ogromne tornado, huragan, który trwał godzinami. Odbyłem długi spacer po Bejrucie. Przynajmniej trzy kilometry szedłem po szkle. Pierwsze kupki szkła leżały siedem, osiem kilometrów od miejsca wybuchu. Im bliżej, szkła było więcej. Zbliżając się do portu widziałem coraz większe zniszczenia. Zawalone domy. Wiele nadal stoi, ale są bardzo zniszczone. Widać powyrywane drzwi, futryny, w środku połamane, poprzesuwane meble, które zabijały i raniły ludzi. Tak wygląda całe centrum Bejrutu. W odległości dwóch, trzech kilometrów od portu nie działa żaden sklep, punkt usługowy. Ustawiano tam punkty, w których rozdawana jest woda i żywność dla ludzi, którzy tam pracują. Przychodzi pomagać wielu wolontariuszy. Porządkują teren.

Mówi się, że dla Bejrutu i Libanu samo zniszczenie portu jest wielkim ciosem. To prawda?
Tak i jest to kolejny cios dla tego kraju. Liban jest niezwykle ważnym miejscem dla Bliskiego Wschodu.

Dlaczego?

Jest eksperymentem. Chciano pokazać, że w tym rejonie świata możliwe jest zbudowanie państwa w którym podział etniczno-religijny nie jest najważniejszy, schodzi na plan dalszy. Liban miał być pierwszą autentyczną republiką w której takie same prawa mają chrześcijanie, sunnici, szyici, mniejszości religijne. System polityczny w Libanie był niesłychanie skomplikowany i doprowadził do wojny domowej. Państwo wyszło z niej na początku XXI wieku. Odbudowano w Bejrucie dzielnicę reprezentacyjną, która teraz jest bardzo zniszczona. Po wojnie domowej Liban nie wrócił do sprawnego funkcjonowania. Kryzys polityczny paraliżował władzę państwową. Władzę miały poszczególne ugrupowania, które nie mogły się ze sobą dogadać. Traktowały Liban jako swoją własność. To pociągnęło za sobą kryzys finansowy, ekonomiczny. To spowodowało rok temu protesty młodych ludzi. Mieli dość funkcjonowania kraju w którym nie mieli żadnych perspektyw. Wysunęli bardzo radykalne postulaty. Zażądali odejścia wszystkich przywódców ugrupowań politycznych. Hasło tej rewolucji brzmiało: Wszyscy znaczy wszyscy. Protesty wygasły, ale potem rozszalał się kryzys finansowy. Tak naprawdę cały system bankowy w Libanie stanowił piramidę finansową. Teraz system bankowy nie istnieje. Ludzie nie mogą wypłacać dolarów ze swoich kont. A tu dolar jest walutą podstawową.

Ile wynosi kurs dolara?

Oficjalnie za dolara płaci się 1500 lirów. A rynkowy kurs to 8000 lirów. Nikt nie chce lirów, każdy chce dolary. A dolarów nie ma...Ludzie bardzo zubożeli. A teraz doszedł kolejny cios i wybuch w składzie chemikaliów. Mówi się, że doszło do tego na skutek ludzkiej pomyłki. Spodziewam się teraz najgorszych skutków ekonomicznych. Port jest dla Bejrutu i Libanu jak płuca. Ten kraj żyje z importu i eksportu. Nie produkuje wystarczającej ilości żywności. Importuje ją. Zaczyna się przebąkiwać, że unieruchomienie portu może spowodować braki żywności. A drożyzna może doprowadzić do głodu w niektórych dzielnicach. To byłby zapłon do kolejnej wojny domowej.

Ksiądz organizuje zbiórkę pieniędzy dla Bejrutu. Już ruszyła?

Dom Wschodni już ruszył ze zbiórką. Chcemy pomóc w odbudowie mieszkań. Takich nadających się do użytku, w których na przykład trzeba wymienić okna. Bardzo wiele rodzin ze względu na kryzys finansowych nie ma pieniędzy. Znam Libańczyków, którzy mieli pracę i z dnia na dzień ich płaca spadła o połowę. Siła nabywcza jest mała, wszystko drożeje w zastraszającym tempie. Gdy byliśmy tu w lutym to kurs czarnorynkowy dolara wynosił 4000 lirów, a dziś to 8000 . Teraz domów wymagających napraw są tysiące. Będziemy też wspierać mała przedsiębiorczość. Tych, którzy potrzebują dotacji, by wrócić do pracy w zniszczonym sklepie czy kafejce.

Ksiądz nie pierwszy raz jest świadkiem dramatycznych wydarzeń. Przed laty też znalazł się w podobnej sytuacji...

Przed laty przebywałem dłuższy czas w Egipcie. Wtedy doszło tam do obalenia Muhammada Mursiego. Wprowadzono stan wojenny. Zastała mnie tam nagła sytuacja. Podobnie jest teraz. Przyjeżdżając do Libanu nie przypuszczałem, że cały dzień będę relacjonował to, co wydarzyło się w Bejrucie.

Czym zajmuje się stowarzyszenie Dom Wschodni, którego ksiądz jest prezesem?

Zarejestrowane zostało w Lublinie, ale od sześciu lat ma swoją siedzibę w Łodzi. Jesteśmy w trakcie rejestrowania filii. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Dom Wschodni będzie obecny w Łodzi, Tunisie i Bejrucie. W Łodzi zorganizowaliśmy projekt Łódź dla Aleppo, konkurs piosenki dla cudzoziemców. Współpracujemy z Caritas archidiecezji łódzkiej. Razem organizujemy projekty w Syrii. Jednym z nich jest projekt Pierwszy Krok. Fundujemy stypendia dla dzieci z Aleppo, by mogły wrócić do szkoły. Pomoc dla Bejrutu też organizujemy z łódzką Caritas.

Skąd u księdza zainteresowanie chrześcijanami na Bliskim Wschodzie?

Nie tylko chrześcijanami. Gdy jako 19-letni chłopak pojechałem do Syrii, zafascynował mnie świat arabski wraz z jego sposobem przeżywania więzi społecznych. To była chyba początkowo niedojrzała fascynacja. To było jednak to, czego my w Europie już nie znamy. My mamy bardzo podkreślone prawa jednostki i chwała za to, ale zatraciliśmy zmysł wspólnoty, który oni mają. Przez te lata zobaczyłem, że nie ma też błogosławieństwa tej wspólnotowości. To taka silna wspólnota religijna, etniczna, która czasem wyłącza z pola uwagi grupę żyjącą obok. Potem ta fascynacja się pogłębiła i dojrzała, gdy studiowałem historię Kościoła i początki chrześcijaństwa. Odbyłem też studia klasyczne, kultura grecko-rzymska to moja wielka pasja. Ta kultura królowała na Bliskim Wschodzie i zostawiła po sobie piękne świadectwa. Cenniejsze zabytki kultury greckiej znajdziemy raczej w Turcji i Syrii niż w Grecji. Kraje bliskowschodnie są źródłem naszej europejskiej kultury, a więc świata grecko-rzymskiego, rodzącego się chrześcijaństwa.

Pomoc dla Bejrutu

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ks. dr Szewczyk z Bejrutu. Bejrut po wybuchu wygląda, jakby przeszło tornado. Miasto jest kompletnie zniszczone. Relacja z miejsca tragedii - Dziennik Łódzki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany