Krwawa jatka na Bałutach. To było polowanie z maczetami - relacje świadków [ZDJĘCIA]
Kibole Widzewa uciekli. Wtedy z bramy kamienicy, przed którą doszło do ataku, wybiegło kilku mieszkańców, by pomóc rannym.
- Widok był makabryczny – mówią dziewczyny, które do przyjazdu karetek pogotowia tamowały krew i opatrywały rany. – Wszędzie było mnóstwo krwi. Wszyscy byli bardzo bladzi. Nic nie mówili. Jeden z nich, bodajże Kamil, tracił przytomność. Moja mama mówiła do niego, żeby nie zasypiał, żeby próbował być przytomny.
Kierowca miał przeciętą nogę pod kolanem.
[cyt]- Ranę miał ogromną, łydka przecięta była na pół, mięśnie na wierzchu, cała podłoga we krwi – opowiadają dziewczyny.
Rany pozostałych były równie głębokie. Jeden z kiboli miał przeciętą prawą rękę z tyłu przedramienia – spomiędzy mięśni widać było kość. U innego przecięte maczetą palce wisiały tylko na skórze. [/cyt]
- Miałyśmy jakieś szmatki ze sobą, robiłyśmy im opaski uciskowe, by nie tracili krwi. Dowodziła nami moja mama – mówi 21-letnia dziewczyna. – Jeden miał okropnie rozbitą głowę, związałyśmy mu ją bluzą. W międzyczasie dzwoniłyśmy na pogotowie. Wszystko trwało kilka minut. Pierwsi na miejsce przyjechali policjanci, po chwili karetki pogotowia.
Zobacz zdjęcia na kolejnych slajdach