Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krew, pot i łzy w finale sprintu kobiet. Mistrzynią Niemka Lucenkemper, Ewa Swoboda czwarta [ZDJĘCIA]

Jakub Guder
Jakub Guder
Pawel Relikowski / Polska Press
Niemka Gina Lucenkemper została mistrzynią Europy w sprincie. Stadion Olimpijski w Monachium oszalał. Reprezentantkę gospodarzy na mecie musieli opatrywać medycy. Ewa Swoboda zajęła czwarte miejsce.

To jest dobry sezon dla Ewy Swobody. Sama mówi, że wszystko sobie w głowie poukładała, a to przekłada się na bieżnię. Regularnie biegała poniżej 11.10, a w Suwałkach na mistrzostwach Polski miała nawet zmierzone 10.99, ale przy silnym wietrze (+2.4). Aby to był jednak sezon idealny brakowało jej dwóch rzeczy: zdrowia i medalu ważnej imprezy. Na halowych mistrzostwach świata w Belgradzie była czwarta, chociaż w półfinale pobiegła najszybciej. Na mistrzostwach świata na otwartym stadionie w amerykańskim Eugene odpadła w półfinale, chociaż pobiegła swoje. Zwyczajnie - żeby być w najlepszej ósemce na świecie, trzeba dziś biegać poniżej 11 sekund. Tymczasem nie da się oszukać straconego na kontuzje czasu, a to był w tym sezonie kłopot Swobody.

Ostatnią jej szansą były więc mistrzostwa Europy. Na papierze wszystko było poukładane, a o medal należało się bić uzyskując czas w granicach 10.90. Trudna sprawa... Liderką europejskich tabel przed mistrzostwami Europy była Brytyjka Dina Asher-Smith (10.83), która broniła złotego medalu sprzed czterech lat z Berlina. Za nią kolejno w rankingu były: Szwajcarka Kambundji (10.98), druga z Brytyjek Neita (10.90) i Niemka Lucenkemper (10.99). Piąta Swoboda miała wpisany 'sezon best' 11.05.

Można napisać, że półfinały były książkowe. Polka startowała w ostatnim biegu, za rywalkę mając Kambundji. Obie miały w tej serii wyraźnie najlepsze życiówki. To się potwierdziło na tartanie - Szwajcarka wpadła na metę przed naszą sprinterką. Trójka pozostałych szybszych (przynajmniej w teorii) biegaczek także zanotowała lepszy czas. Swoboda zatem do finału - rozgrywanego kilkadziesiąt minut później - weszła z piątym rezultatem (11.22). Dobrą wiadomością było to, że tylko jedna z przeciwniczek zeszła poniżej 11 sekund (Daryll Neita - 10.95).

Finał był kapitalnym widowiskiem. Jak z procy wystrzeliła Kambundji, ale z każdym metrem zbliżała się do niej niesiona ogłuszającym dopingiem miejscowych kibiców Lucenkemper, a także Neita. Na linię mety wpadły razem. Niemka tak się wychyliła, że padła na tartan. Swoboda za nimi, czwarta (11.18). Kilka sekund czekania i wielki wrzask stadionu, bo okazało się, że to Niemka jest pierwsza (10.99). Lecz zamiast się cieszyć, nowa mistrzyni potrzebowała pomocy medyków, bo upadek kosztował ją otarcia, z których popłynęła krew. Mieliśmy więc krew, pot i łzy. Dosłownie. Z tyłu została Brytyjka Asher-Smith, którą złapały skurcze.

Druga z Polek - Magdalena Stefanowicz - odpadła w półfinale (11.43).

Królem sprintu koronowano włoskiego mistrza olimpijskiego z Tokio Lamonta Jacobsa, który wyrównał rekord mistrzostw Europy - 9.95.

Jakub Guder, Monachium

Korespondencje z mistrzostw Europy 2022

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krew, pot i łzy w finale sprintu kobiet. Mistrzynią Niemka Lucenkemper, Ewa Swoboda czwarta [ZDJĘCIA] - Gazeta Wrocławska

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany