- 35-letni Ukrainiec, który ostatnio trafił do nas, nieszczęśliwie zakochał się w koledze, z którym odsiadywał wyrok. Ten jednak porzucił go dla innego - opowiada kpt Dariusz Zuwald, wychowawca na oddziale chirurgii szpitala więziennego w zakładzie karnym nr 2 przy ul. Kraszewskiego. - Mężczyzna naostrzył kartę telefoniczną i obciął nią swój narząd płciowy. Na szczęście organ udało się uratować.
Z nitką i drutem
Na oddział chirurgii trafił również skazany, który, żeby nie odpowiadać na pytania sądu, zaszył sobie usta... nitką i drutem.
- Więźniom nie brakuje pomysłowości w wymyślaniu sposobów samookaleczania się - zaznacza mjr Cezary Sitkiewicz, ordynator oddziału chirurgii w tym łódzkim szpitalu więziennym. - Z żołądków pacjentów wyciągałem już termometry, długopisy, maszynki do golenia, oprawki okularów, sprężyny z łóżek, druty, kawałki kabla telewizyjnego, metalowe wkręty, a także baterie wyjęte z pilota telewizora.
Funkcjonariusze, którzy przywieźli na oddział osadzonego z bateriami w brzuchu, opowiadają, że mężczyzna bardziej niż skutków swojego czynu obawiał się zemsty kolegów z celi. - Przez niego nie mogli oglądać telewizji. Prosił nas ze łzami w oczach, żebyśmy go jak najszybciej zabrali do szpitala - mówi jeden z funkcjonariuszy.
Maszynki do golenia, zapalniczki i sztućce
Jednym z częściej stosowanych przez więźniów sposobów samookaleczania się jest tzw. połyk kotwiczki. Jej rolę spełnia odpowiednio wygięty spinacz biurowy lub kawałek drutu na nitce, włożony w kulkę chleba. Po połknięciu chleb się rozpuszcza, a spinacz się rozpręża i tworzy kotwicę. Skazany pociąga wówczas za nitkę, a kotwiczka wbija się w wewnętrzne powłoki jego brzucha.
- Musi być wtedy szybko przetransportowany do więziennego szpitala na operację - mówi ppor. Waldemar Grabski, kierownik działu penitencjarnego w ZK nr 2.
Niektórzy więźniowie, żeby nie zrobić sobie większej krzywdy, ostre elementy połykanych przedmiotów zawijają np. w folię lub watę. Stosują też tzw. holowanie. Połykają jakiś drobny przedmiot, np. blaszkę lub wkręt zawieszony na nitce przywiązanej do zęba. Po wykonaniu zdjęcia rentgenowskiego, które potwierdza konieczność zabrania ich do szpitala, wyciągają "połyk".
Przedmioty wydobyte z brzuchów, głów i innych części ciała więźniów są przechowywane w szczelnych opakowaniach w oddziałowym magazynie. Wykorzystuje się je podczas szkoleń funkcjonariuszy służby więziennej.
Narwańcy i psychopaci
Do szpitala więziennego przy ul. Kraszewskiego trafiają osadzeni potrzebujący fachowej pomocy lekarskiej z więzień i aresztów śledczych w Łodzi, Piotrkowie Trybunalskim, Łowiczu, Sieradzu, Płocku, Garbalinie i jeszcze kilku innych. Ppor. Waldemar Grabski wyjaśnia, że więźniowie okaleczają się, gdyż nie potrafią zapanować nad swoimi emocjami.
- Chcą np. wymusić zmianę celi, przeniesienie do innego więzienia lub skierowanie do więziennego szpitala - zaznacza.
Osadzony, który sam się okalecza, jest obciążany kosztami leczenia. Więzienni psycholodzy, lekarze i wychowawcy starają się tłumaczyć skazanym bezsens takiego postępowania. Jednak wśród osadzonych sporą grupę stanowią psychopaci, dla których zrobienie krzywdy sobie lub innym nie stanowi większego problemu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Fitkau-Perepeczko nie nosi stanika. Pokazała z bliska, jak wygląda jej dekolt!
- Tak wygląda Bohun z "Ogniem i Mieczem". 60-latek nie przypomina siebie sprzed lat
- Wystrojona Cichopek dystansuje się od Kurzajewskiego na imprezie. Kryzys w niebie?
- Nieznana przeszłość Anity Werner. Zdjęcia dziennikarki w negliżu