- Odkąd nastały upały, dziennie sprzedaję po kilkanaście kostiumów - mówi Aleksandra Mohamed, ekspedientka z ciucholandu przy ul. Piotrkowskiej. - Każda dostawa jest dosłownie rozchwytywana.
Nie brakuje też chętnych na bieliznę.
- Mam duży biust. Stanik w markowym sklepie kosztuje ponad sto złotych, tutaj dostanę go za grosze - cieszy się Barbara Gowińska, klientka second-handu.
Sprzedawcy nie mają nic przeciwko temu, by klientki przymierzały bieliznę.
- Biustonosz można na gołe ciało, majtki radzimy zakładać na drugie - mówi ekspedientka z lumpeksu.
Żadna ze sprzedawczyń pięciu second-handów, które odwiedziliśmy, nie wiedziała, jak towar jest dezynfekowany, zanim trafi do sklepu.
- Co za różnica? Przecież rzeczy kupowane u nas klienci i tak piorą w domu przed założeniem - wzrusza ramionami pani z lumpeksu przy ul. Przybyszewskiego.
- Mamy ubrania z Anglii. Sterylizacja to obowiązek importera - tłumaczy Jolanta Pilecka, właścicielka sklepu przy ul. Piotrkowskiej. - My nie wnikamy, jakich środków używa.
Zgodnie z przepisami, zaświadczenia o dezynfekcji towaru muszą mieć tylko dostarczyciele odzieży i powinni je okazać kontrahentom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?