Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korupcja FIFA. Michel Platini chciał być Robin Hoodem, ale rozdawał nie tylko biednym [sylwetka]

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Michel Platini (w środku) podczas mundialu w 1986 r., na którym Francja zajęła trzecie miejsce
Michel Platini (w środku) podczas mundialu w 1986 r., na którym Francja zajęła trzecie miejsce ASSOCIATED PRESS/East News
- To jest bolesne - przyznał Michel Platini po wyjściu z 15-godzinnego przesłuchania. Jest, i chyba nie tylko dla oskarżonego o korupcję byłego prezydenta UEFA. Nikt nie lubi patrzeć, jak upadają idole.

Dla Francuzów był symbolem, postacią z pomnika, który rodacy chcieli mu postawić jeszcze za życia. Wielkim piłkarzem, nigdy nie dane mu było co prawda wznieść w górę najcenniejszego futbolowego trofeum - Pucharu Świata - ale poza tym wygrał wszystko, co tylko było można.

Z reprezentacją swojego kraju wywalczył w 1984 roku mistrzostwo Europy, a sam został królem strzelców (dziewięć goli w pięciu meczach) i najlepszym zawodnikiem turnieju. Indywidualnie ma w dorobku trzy Złote Piłki „France Football” (1984, 1984 i 1985 r.) dla najlepszego piłkarza grającego na naszym kontynencie. Z Juventusem Turyn, do którego trafił w 1982 r. z Saint-Etienne (za 2,3 mln dolarów) wywalczył m.in. dwa mistrzostwa Włoch (w 1984 i 1986 r.) i Puchar Mistrzów, czyli dzisiejszą Ligę Mistrzów (1985 r.). Do tego nie istniejący już Puchar Zdobywców Pucharów (1984 r.) i dwa Superpuchary Europy (w 1984 i 1985 r.). Dorobek imponujący.

Lekarz zabronił mu grać w piłkę

Zwłaszcza w przypadku kogoś, kto... nie chciał być piłkarzem, bo zwyczajnie nie wierzył, że jest w stanie nim zostać. Futbol co prawda miał w genach, bo był on obecny w rodzinie Platinich od trzech pokoleń. Jego dziadek Francesco (włoski emigrant) prowadził małą knajpkę w miasteczku Joeuf. Była ulubionym miejscem spotkań kibiców miejscowego klubu - AS Joeuf. Trudno się w sumie dziwić, skoro nazywała się „Cafe de Sportifs”.

Ojciec przyszłego prezydenta UEFA, Aldo, sam zapowiadał się na niezłego piłkarza. Michel wspominał w swojej autobiografii (zatytułowanej „Moje życie jak mecz”), że: „z powodzeniem mógł rozpocząć zawodową karierę, bo miał wspaniałe predyspozycje, by stać się rozgrywającym wielkiej klasy. Wolał jednak zająć się czymś bardziej stabilnym, został więc… nauczycielem matematyki”.

Aldo Platini uczył również wychowania fizycznego i to on jako pierwszy zauważył, że jego syn ma nieprzeciętną smykałkę do kopania piłki. Długo był w tym twierdzeniu odosobniony, bo kolejni trenerzy jakoś nie potrafili poznać się na talencie małego Michela. Niewysoki, drobnej budowy ciała… W dodatku, gdy Michel miał 17 lat, klubowy lekarz FC Metz stwierdził, że ma wadę serca i kłopoty z drogami oddechowymi i nie nadaje się w związku z tym do wyczynowego uprawiania sportu.

Messi i Ronaldo mogliby czyścić mu buty

- Nie myślałem wcale, żeby być piłkarzem. To była pasja. Grałem ot tak, po prostu i miałem szczęście stać się pewnego dnia zawodowcem. Ale nigdy nie zamierzałem być piłkarzem, tak jak nie zamierzałem być trenerem ani przewodniczącym komitetu organizacyjnego mistrzostw świata. To się stało przy okazji, przez przypadek - powiedział kiedyś w jednym z wywiadów.

Podobnie prezentował się na boisku, gdzie wszystko robił jakby przez przypadek - od niechcenia. Nie czarował dryblingami, jak Messi czy Ronaldo, kiedy jednak było trzeba, bez trudu mijał pilnujących go obrońców. Nie biegał w tempie ekspresu, dziwnym trafem to jednak zawsze on był pierwszy pod bramką rywala. Nie był wysoki, ale znakomicie grał głową. Perfekcyjnie wykonywał rzuty wolne (wspomniane wyżej gwiazdy mogłyby mu w tym elemencie - kolokwialnie mówiąc - czyścić buty) i karne, a na boisku widział dosłownie wszystko. Zdobywał mnóstwo bramek, równie wiele padało po jego fantastycznych podaniach.

Trener taki sam, jak... Boniek

Współtwórcą klubowych sukcesów Platiniego był Zbigniew Boniek. Ich znajomość rozpoczęła się w 1979 r., kiedy umieszczono ich w tym samym pokoju hotelowym w Buenos Aires, przed meczem „reszty świata” z Argentyną. Historia powtórzyła się trzy lata później, kiedy obaj przyjechali do Turynu, a działacze Juventusu ulokowali ich wraz z rodzinami w tym samym hotelu - „Jolly Ambasciatori”. Rodziny szybko się polubiły, w czym duża zasługa żony Bońka, pani Wiesławy, która doskonale znała francuski.

Podobnie było na boisku, gdzie Platini i Boniek szybko zapracowali sobie na miano najlepszej pary cudzoziemców w Serie A (wówczas w każdym klubie mogło grać tylko dwóch). Francuz trzy razy z rzędu zostawał królem strzelców Serie A, a wiele z jego goli padało po podaniach Bońka, lub z rzutów wolnych podyktowanych za faule na nim.

„Stworzyliśmy model piłkarza. Gdyby istniał taki wzorzec, to musiałby mieć nasze cechy - chłód, spokój i wyrachowanie pod bramką Platiniego, oraz moją zapalczywość, ostrość, determinację i waleczność” - napisał później Boniek w swojej książce „Prosto z Juventusu”.

Przyjaźń przetrwała do dziś. Platini jest ojcem chrzestnym syna Bońka - Tomasza, Boniek syna Platiniego - Laurenta.

Obu panów łączy również to, że o ile byli wielkimi piłkarzami, o tyle w roli trenerów radzili sobie - najdelikatniej rzecz ujmując - tak sobie. Francuz zaczął co prawda z wysokiego „c”, bo reprezentacja „Trójkolorowych” którą przejął w 1988 r. (piłkarską karierę zakończył rok wcześniej), w imponującym stylu zakwalifikowała się do mistrzostw Europy w 1992 r. Na boiskach Szwecji kompletnie jednak zawiodła, bo po fazie grupowej musiała pakować walizki, a za głównego winowajcę uznano nad Sekwaną właśnie Platiniego. To na dobre zniechęciło go do pracy w roli szkoleniowca.

Lepiej radził sobie poza boiskiem. W latach 1993-1998 był szefem komitetu organizacyjnego mistrzostw świata we Francji. Podczas zwycięskiego dla „Trójkolorowych” mundialu znów był w centrum uwagi, a cały świat oglądał zdjęcia Platiniego w koszulce reprezentacji pod marynarką, fetującego finałowe zwycięstwo nad Brazylią.

Podejrzane przelewy od Blattera

W tamtych czasach był już prominentnym działaczem UEFA, mało kto jednak spodziewał się chyba, że kiedyś stanie na czele tej organizacji.

Mało kto spodziewał się chyba również, że jego rozpoczęta w 2007 r. prezydentura zakończy się w taki sposób. Miał być „Robin Hoodem w futbolowym lesie Sherwood” (takim mianem określił go francuski dziennik „L’Equipe”). Chciał zreformować (i zreformował na chwilę) Ligę Mistrzów tak, by nie była tylko zabawką dla najbogatszych klubów Europy. Chciał sprawić, by federacje piłkarskie z mniejszych i biedniejszych krajów nie czuły się w strukturach UEFA jak ubodzy krewni. To za jego prezydentury (w 2012 r.) odbyły się w Polsce i na Ukrainie mistrzostwa Europy. Trochę wbrew jego woli, bo sam wsparł kandydaturę Włoch...

Kolejne Euro, we Francji, musiał jednak oglądać w telewizji, bo korupcyjne oskarżenia sprawiły, że stał się dla UEFA persona non grata. Działacze zapewniali co prawda, że był zapraszany na każde spotkanie, ale ten czuł się obrażony sposobem, w jaki go potraktowano. W grudniu 2015 r. został zawieszony i musiał ustąpić ze stanowiska. Powodem były podejrzane przelewy, jakie trafiały na jego konto z kont FIFA. Ówczesny szef światowej federacji Sepp Blatter zapłacił w 2011 r. Platiniemu 2 miliony franków szwajcarskich za „konsultacje”, które miały miejsce w okresie pomiędzy 1999 a 2002 r. Żadna ze stron nie umiała wytłumaczyć, na czym dokładnie polegały te konsultacje i dlaczego FIFA zwlekała z zapłatą aż dziewięć lat.

Francuz cały czas twierdził, że jest niewinny, a prokuratura ostatecznie umorzyła śledztwo, w maju 2018 roku. Jego zawieszenie przez FIFA (początkowo na 8 lat) również uległo skróceniu i to dwukrotnie. Ostatecznie zmalało o połowę. Platini odgrażał się nawet, że w związku z tym pozwie FIFA za zniesławienie.

- Wrócę. Kiedy, gdzie i jak? Nie wiem, ale z pewnością wrócę do piłki - zapowiadał.

Sarkozy prosił go, by głosował na Katar

To już mu się chyba nie uda, bez względu na to, jak zakończy się najnowsza afera. Nie taka całkiem nowa, bo o tym, że Katarczycy zwyczajnie kupili sobie łapówkami mundial, mówiło się i pisało we Francji do dawna, a sam Platini był już przesłuchiwany w tej sprawie 18 miesięcy temu. To on był jednym z tych, którzy zagłosowali na Katar, co miał zrobić na osobistą prośbę ówczesnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego. W zamian szejkowie mieli m.in. kupić klub Paris Saint-Germain i stworzyć kanał telewizyjny, konkurencyjny dla nielubianej przez Sarkozy’ego stacji Canal +.

Jak wiadomo, zrobili jedno i drugie. Później okazało się ponadto, że syn Platiniego dostał dobrze płatną pracę w powiązanej z PSG firmie „Qatar Sports Investments”. To jeszcze żaden dowód na korupcję, ale...

Na razie Platini zdążył już wyjść na wolność. Komentując swoje aresztowanie stwierdził, że cała sprawa to „wiele hałasu o nic”, a on nie ma sobie nic do zarzucenia. Przekonamy się, czy nie ma, ale jedno jest dziś chyba pewne - dla nikogo we Francji (i nie tylko) nie jest już bohaterem. Wielki piłkarz, kiepski trener, skuteczny działacz, a teraz... Nie tak chyba miało się to wszystko dla niego zakończyć.

Jerzy Dudek o zatrzymaniu Michela Platiniego: W piłce nożnej są ogromne pieniądze. A gdzie są wielkie pieniądze, to zawsze są układy i układziki

od 7 lat
Wideo

Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Korupcja FIFA. Michel Platini chciał być Robin Hoodem, ale rozdawał nie tylko biednym [sylwetka] - Sportowy24

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany