Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korona - ŁKS 1:0. Łodzianie przegrali, ale sami są sobie winni

Jan Hofman
Jan Hofman
W spotkaniu piątej kolejki piłkarskiej pierwszej ligi Korona pokonała 1:0 ŁKS. Spotkanie na szczycie w Kielcach nie zachwyciło. Łódzcy kibice mają prawo zżymać się na swoich ulubieńców, bo tworzą oni dziwny, momentami irytujący zespół. Przez siedemdziesiąt minut łodzianie przeważali, stwarzali dobre sytuacje, dominowali na boisku, a jednak wracają z Kielc na tarczy. Korona, choć przed meczem miała na koncie cztery zwycięstwa, niczym nie zachwyciła i jest to przeciętny zespół. A jednak jego sportowe atuty wystarczyły, by wywalczyć trzy punkty i wrócić na fotel lidera. Łodzianie muszą mieć świadomość, że duża w tym ich zasługa. Trzeba zdawać sobie sprawę, że podopieczni trenera Kibu Vicuny przegrali pierwszy poważny ligowy sprawdzian. To martwi w kontekście walki o ekstraklasę.

Piłkarze ŁKS dobrze rozpoczęli spotkanie. Podopieczni Kibu Vicuna uzyskali dość znaczną przewagę i zepchnęli gospodarzy do głębokiej defensywy. Jednak w tym czasie brakowało klarownych sytuacji bramkowych. W ósmej minucie bardzo groźną kontrę wyprowadzili kileczanie. Kilka kiksów ełkaesiaków sprawiło, że Sierpina znalazł się niepilnowany osiem metrów od łódzkiej bramki. Zawodnik gospodarzy nie zapanował jednak nad emocjami. Zamiast spokojnie umieścić piłkę w siatce, uderzył jak z armaty i futbolówka poszybowała nad poprzeczką.
Między 12, a 15 minutą łodzianie wypracowali dwie dogodne sytuacje bramkowe, ale ani Wolski, ani Pirulo nie zdołali zdobyć bramki. Później lekką przewagę uzyskali gospodarze i w 22 minucie łodzianie mogli mówić o szczęściu, bowiem piłka po odbiciu się od nogi Sobocińskiego trafiła w słupek.

Jeszcze w pierwszej części spotkania żółtą kartkę ujrzał Maksymilian Rozwandowicz. To czwarty kartonik kapitana ełkaesiaków w tym sezonie i dlatego będzie musiał pauzować w następnym spotkaniu.
Najciekawszą akcję łodzianie przeprowadzili w 38 minucie. Pirulo doskonale podał w pole karne do wbiegającego Moreno, ale jego silny strzał trafił w słupek. Dobitka Rozwandowicza dała jedynie rzut rożny.

Także w drugiej części spotkania więcej z gry mieli łodzianie. Tuż po przerwie goście mieli kolejną dobrą sytuację, ale piłkę po strzale Wolskiego odbił bramkarz, a ta po chwili trafiła w poprzeczkę i wyszła poza boisko. W 61 minucie ŁKS powinien prowadzić. Kilka metrów od bramki Korony znalazł się Pirulo. Ełkaesiaka wymanewrował dwóch obrońców rywala, ale jego strzał zdołał odbić bramkarz gospodarzy. Niestety, w 73 minucie Korona objęła prowadzenie, a sprawę zawaliła łódzka defensywa. Szymusik wykorzystując jej bierność najpierw trafił w słupek, ale po chwili nie niepokojony przez nikogo mógł wykonać skuteczną dobitkę.

To co przez większość spotkania wydawało się niemożliwe, stało się faktem. ŁKS nie może mówić, że nie ma szczęścia. Jemu po prostu brakuje sportowej jakości, tak w defensywie, jak ofensywie. Sam Pirulo nie wygra spotkania.

Korona Kielce - ŁKS 1:0 (0:0)
1:0 - Szymusik (73)

Korona: Konrad Forenc - Grzegorz Szymusik, Piotr Malarczyk, Mario Zebić, Łukasz Sierpina - Jacek Podgórski, Marcin Szpakowski, Filipe Oliveira, Jakub Łukowski (77, Zvonimir Petrović), Jacek Kiełb (70, Adrian Danek) - Adam Frączczak (90, Mateusz Lewandowski).

ŁKS: Marek Kozioł - Mateusz Bąkowicz, Jan Sobociński, Adam Marciniak, Bartosz Szeliga (78, Adrian Klimczak) - Maciej Wolski (78, Mikkel Rygaard), Maksymilian Rozwandowicz (87, Jakub Tosik), Michał Trąbka (87, Piotr Janczukowicz), Pirulo, Javi Moreno -Stipe Jurić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany