Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konsekwencji lockdownu dla gastronomii ciąg dalszy. Restauratorzy nie skapitulowali. Czy byli zastraszani?

Piotr Jach
Piotr Jach
Anna Każmierczak z restauracji "Oliviarnia" i Marcin Gołaszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi podczas konferencji prasowej na ul. Piotrkowskiej.
Anna Każmierczak z restauracji "Oliviarnia" i Marcin Gołaszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi podczas konferencji prasowej na ul. Piotrkowskiej. Grzegorz Gałasiński
Łódzcy restauratorzy, poddani uporczywym policyjnym kontrolom w kwietniu br., chcą zgłosić się w charakterze pokrzywdzonych do Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, która prowadzi postępowanie sprawdzające, czy nie doszło przy tym do przekroczenia prawa.

Prokuratura bada, czy nie doszło do zastraszania

To skutek zawiadomienia, jakie w łódzkiej prokuraturze złożył wówczas przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi Marcin Gołaszewski. Poinformował w nim o „próbie masowego zastraszania przez funkcjonariuszy policji przedsiębiorców działających w branży fitness i gastronomicznej na terenie miasta Łodzi”, co miało być konsekwencją rozkazów wydanych podwładnym przez komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi na podstawie zaleceń Komendy Głównej Policji. Nakazywały one podjęcie działań mających doprowadzić do natychmiastowego zamknięcia lokalom działającym wbrew odgórnym zarządzeniom (kopie tych rozkazów wyciekły w sieci). Takie działanie mogło jego zdaniem naruszać art. 22 Konstytucji RP mówiący, że ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy, a takiej nie było. Zamknięcie lokali gastronomicznych i siłowni rząd nakazał rozporządzeniem.

- Te rozkazy dotknęły wielu przedsiębiorców, którzy w długim, półrocznym okresie drugiego lockdownu, próbowali po prostu przetrwać – mówi Anna Kaźmierczak z restauracji „Oliviarnia”, która była jedną z kilku, jakie na przekór przepisom podjęły wiosną br. funkcjonowanie stacjonarne. – My otworzyliśmy lokal przed samym lockdownem i zostaliśmy bez jakiejkolwiek pomocy rządu. Zostawieni sami sobie musieliśmy podjąć walkę, by nie stracić wszystkiego, co mamy i spłacić kredyty zaciągnięte na uruchomienie restauracji. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak zacząć pracować, a zostaliśmy potraktowani jak przestępcy. Przez te właśnie rozkazy.

Kontrole restauratorów

11 kwietnia przed „Oliviarnię” zajechały 3 radiowozy, trzy nieoznakowane auta policji i dwa duże wozy policyjnej prewencji. Kilkunastu funkcjonariuszy weszło do lokalu i grożąc użyciem siły, nakazało jego opuszczenie sześciu gościom. Wylegitymowano zarówno klientów, jak i pracowników lokalu. Pod restauracją stanęły trzy policyjne posterunki, a funkcjonariusze grozili konsekwencjami wszystkim zmierzającym do restauracji. Takie kontrole trwały z przerwami dwa tygodnie. Na właścicieli „Oliviarni” nałożono dwie kary grzywny na łączną kwotę 3,5 tys. zł. Dostali też karę administracyjną od sanepidu – 27 tys. zł. Od wszystkich złożyli odwołanie. Chcą powiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez komendantów policji: wojewódzkiego i głównego. Jak uważają, nękanie ich kontrolami ograniczyło im możliwość prowadzenia działalności gospodarczej gwarantowanej przez ustawę zasadniczą. Właściciel restauracji „The Chef”, Patryk Kumosiński, w związku z otwarciem lokalu dla gości, dostał ponad 50 zarzutów o złamanie covidowych obostrzeń sanitarnych. Też się od nich odwołał. Z osiemnastu na łączną kwotę 5 tys. zł został właśnie przez sąd uniewinniony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany