Koluszkowianin Tomasz Dworczyk jest w podróży od pięciu lat! Zwiedził trzy kontynenty, aktualnie przebywa w Tanzanii
Jak na Twoje podróżowanie wpłynęła pandemia, czy miałeś jakieś kłopoty z tego powodu?
- Wpłynęła bardzo mocno i zmieniła wszystko. Kiedy się rozpoczęła, pracowałem jako nauczyciel angielskiego w Wietnamie. Granice Europy i większości państw w Azji zostały zamknięte, a moja wiza akurat dobiegała końca. Nie mogłem ani wrócić do Polski, ani przedłużyć wizy, ani lecieć do sąsiedniego państwa. Jedyny kraj, który jeszcze pozostał otwarty, to była Australia. Z dnia na dzień, za ostatnie oszczędności, kupiłem więc bilet. Dzień po moim przylocie granice Australi zostały zamknięte i nie można tam wjechać aż do dzisiaj. W Melbourne trafiłem na najdłuższy lockdown w historii pandemii, 110 dni. To był najtrudniejszy etap podróży i trzeba było grubo kombinować, żeby przetrwać. Szybko dowiedziałem się, które zawody mają prawo pracy w czasie lockdownu. Okazało się, że sposobem na przetrwanie jest praca na budowie. I tak oto fotograf zmienił branżę na pomocnika murarza. Wszystko po to, żeby zgromadzić budżet na kontynuowanie podróży.