Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny mecz piłkarzy ŁKS. Czy Ner popłynie przy al. Unii?

hof
Przed piłkarzami czwartej ligi jedenasta kolejka rundy jesiennej. Tym razem ŁKS grać będzie przed własną publicznością

W niedzielę o godz. 16 na stadionie przy al. Unii łodzianie podejmować będą Ner Poddbębice, drużynę, która zajmuje dwunaste miejsce w tabeli (trzynaście punktów).
Bez wątpienia kibice ełkakaesiaków mogą być zadowoleni z dotychczasowych wyników swojej ukochanej drużyny. ŁKS po dziesięciu kolejkach ma na koncie komplet punktów. Podopieczni trenera Wojciecha Robaszka wywalczyli siedem zwycięstw na boisku. Trzykrotnie otrzymali punkty walkowerem, bo władze miejskie i działacze Jutrzenki Warty, KS Paradyż i Mazovii Rawa Mazowiecka obawiali się przyjazdu kibiców z Łodzi i woleli zrezygnować ze sportowej walki na boisku.

Środowe spotkanie ełkaesiaków w Działoszynie pokazało, że można pozytywnie patrzeć na wyjazdowe pojedynki lidera czwartej ligi. Lody zostały przełamane i zapewne już do końca rundy ŁKS grać będzie na boiskach rywali, tylko szkoda, że bez własnych kibiców, ale oni sami na to zapracowali. Mecz z Wartą pechowo zakończył się dla Marcina Zimonia. Stoper ŁKS doznał rozcięcia skóry na czole i nie dokończył spotkania, bowiem musiał skorzystać z pomocy lekarza w szpitalu. Zawodnikowi założono pięć szwów i raczej nie zagra w niedzielnym spotkaniu. W Działoszynie jego zmiennikiem był Michał Białek, dla którego pojedynek z Wartą miał wymiar sentymentalny, bowiem nie tak dawno przez półtora sezonu reprezentował barwy tego klubu. Pamiętali go miejscowi kibice, którzy pojawienie się Białka na murawie odnotowali owacjami. – To miłe z ich strony, że nie zapomnieli o mnie – powiedział. – Pewnie wynik spotkania z naszą drużyną nie mógł ich satysfakcjonować. Trzeba jednak przyznać, że na początku meczu Warta postawiła nam wysoko poprzeczkę. Straciliśmy niepotrzebnie bramkę, co sprawiło, że w nasze poczynania wdała się spora nerwowość. Na szczęście stałe fragmenty są naszą mocną stroną. Zdobyliśmy prowadzenie. Rywal nie miał innego wyjścia, musiał się otworzyć. Czekaliśmy tylko na to i zdobyliśmy kolejne gole.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany