Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna porażka piłkarzy ŁKS. Także z beniaminkiem bez szans!

Bartłomiej Pawlak
Piłkarze ŁKS przegrali z GKS
Piłkarze ŁKS przegrali z GKS Maciej Stanik
Zwycięstwo nad Sandecją Nowy Sącz dla drużyny ŁKS nie okazało się przełomowe. W Jaworznie, gdzie w meczu 14. kolejki łodzianie zagrali z GKS Tychy, znów zaprezentowali się bardzo słabo i przegrali z beniaminkiem rozgrywek 1:3. Z taką grą bardzo trudno będzie im wydostać się ze strefy spadkowej.

Piłkarze ŁKS przegrali z GKS
Mecz z GKS Tychy dla piłkarzy ŁKS miał być kolejnym ze spotkań na finiszu piłkarskiej I ligi, które pozwoli im w większym spokoju przygotowywać się do wiosennej rundy. Wreszcie na mecz wyjazdowy pojechali w lepszych nastrojach, bo przed tygodniem udało im się wygrać (3:2 z Sandecją Nowy Sącz) i do bezpiecznego miejsca w tabeli tracili już tylko trzy punkty. Ale myliłby się ten, kto sądził, że pojedynek z tyszanami będzie łatwiejszy od innych. Co prawda GKS jest beniaminkiem rozgrywek, do tego mecze w roli gospodarza musi rozgrywać w Jaworznie, ale jest jedną z rewelacji jesieni. Po 13 kolejkach zajmował 7. miejsce, miał dwa razy więcej punktów (20) od ŁKS, ale, co najważniejsze stracił zaledwie 9 goli. W łódzkiej drużynie na solidną defensywę miał znaleźć sposób m.in. będący w dobrej formie strzeleckiej Mateusz Stąporski i Paweł Kaczmarek, który w ataku zastąpił słabo spisującego się Jakuba Więzika.
Obie drużyny mecz rozpoczęły bardzo nerwowo. Na chaotyczną grę na pewno wpływ miała murawa, która jeszcze półtorej godziny wcześniej była pokryta kilkunastucentymetrową warstwą śniegu. Piłkarzom nie biegało się po niej łatwo, o czym może świadczyć bardzo słaby pierwszy strzał Stąporskiego. W odpowiedzi niecelnie uderzał Piotr Rocki. Ta akcja gospodarzy pokazała, że właśnie z prawej strony boiska, gdzie grał doświadczony pomocnik ŁKS, czeka największe zagrożenie. Niebezpiecznie zrobiło się m.in. w 10 minucie, kiedy po podaniu Marcina Folca w polu karnym znalazł się Batłomiej Babiarz. Pomocnik GKS z 10 metrów uderzył mocno, ale na szczęście dobrze ustawiony był Bogusław Wyparło. Kolejną sytuację wyjaśnił Paweł Sasin. Przewaga gospodarzy była coraz wyraźniejsza, a jedyną godną uwagi akcją ŁKS było dośrodkowanie Konrada Kaczmarka do osamotnionego w polu karnym Pawła Kaczmarka (17 min). Strzał pomocnika nie mógł jednak zagrozić bramkarzowi GKS.
Dokładniejsi byli gospodarze, którzy w 20 min objęli prowadzenie. Tym razem prawą stroną pomknął obrońca Maciej Mańka, wyprzedził Adriana Jurkowskiego i spod linii końcowej podał do dobrze ustawionego Folca. Najskuteczniejszy napastnik zespołu z Tychów precyzyjnym uderzeniem pokonał ustawionego na środku bramki Wyparłę.
Dopiero po stracie gola piłkarze z Łodzi ruszyli odważniej do przodu. Ich ataki przypominały jednak walenie głową w mur i na własnej skórze przekonywali się o solidności tyskiej obrony. Pierwszy raz celnie na bramkę gospodarzy uderzał aktywny K. Kaczmarek. Po jego centrze ełkaesiacy byli najbliżej zdobycia wyrównującego gola, lecz uderzenie Daniela Bruda z powietrza z 35 min niewiele minęło słupek bramki. Przed przerwą w bramkę wcelować udało się jeszcze Stąporskiemu, lecz strzelił zbyt lekko, a do tego Piotr Misztal był dobrze ustawiony.
W przerwie trener ŁKS liczył, że pomogą zmiany i na boisko nie wrócili już Dawid Sarafiński i Stąporski, których zastąpili Jacek Kuklis i Więzik. Niestety, nic to nie dało. Piłkarze ŁKS nadal dłużej utrzymawali się przy piłce, lecz w pierwszym kwadransie gry nie stworzyli sobie ani jednej sytuacji bramkowej. Grali wolno, schematycznie i bez pomysłu na zaskoczenie obrony gospodarzy. Patrzeć na to nie mógł też trener Marek Chojnacki, który od początku meczu głośnio instruował swoich zawodników. Wyraźnie nie chcieli jednak słuchać...
Wkrótce okazało się, że łodzianie nie radzą sobie nie tylko z atakiem pozycyjnym, ale i grą w defensywie. W 61 minucie stracili bowiem drugiego gola i to w sytuacji, która nie wydawała się groźna. Z dala od pola karnego uderzał Mateusz Kupczak. To podanie powinien przeciąć jeden ze środkowych obrońców, lecz wyżej od nich skoczył Folc, który głową po raz drugi pokonał Wyparłę.
Wydawało się, że ten gol odebrał nadzieję ełkaesiaków na powrót do Łodzi przynajmniej z punktem. Tym bardziej że po szybkich kontrach tyszan (m.in. w 74 min) mogli przegrywać wyżej. Szansa na wywalczenie chociaż punktu wróciła w ostatnich 10 minutach spotkania, kiedy podopieczni Chojnackiego wreszcie poważniej zagrozili bramce GKS. Bardzo blisko zdobycia kontaktowego gola w 83 min był Brud, lecz jego strzał obronił Misztal. Chwilę później w polu karnym Konrada. Kaczmarka powalił Tomasz Balul i sędzia podyktował rzut karny. Na bramkę zamienił go Paweł Kaczmarek, choć zanim piłka minęła linię, trafiła w słupek. Zapowiadało się, że ostatnie minuty spotkania wynagrodzą wcześniejszą kopaninę. Ełkaesiakom udało się zdobyć gola, ale było to... trafienie samobójcze. Po kontrze tyszan Bodzia W. pokonał Konrad Kaczmarek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany