Kobieta zjadła pół opakowania trutki na szczury! Lekarze z 40-letnim stażem w szoku

Trutka na szczury to wyjątkowo perfidna trucizna. W organizmie zaczyna działać dopiero po 24 godzinach. Została tak pomyślana, aby gromady gryzoni, które się jej najedzą (specjalnie dla nich ma ona postać granulek pachnących zbożem) nie kojarzyły faktu zjedzenia pokarmu ze śmiercią i w przyszłości nie omijały rozrzuconych granulek. W organizmie osobnika, który taką trutkę zje, hamowany jest mechanizm krzepnięcia i dochodzi do wewnętrznych krwawień, które w konsekwencji doprowadzają do zgonu. Dokładnie tak samo dzieje się w organizmie człowieka, który takiej trucizny się naje. Ludzi, którzy w ten sposób chcieliby odebrać sobie życie, ratuje się podając im witaminę K. W dalszej kolejności osocze.

Nie wiadomo dokładnie kiedy kobieta zjadła połowę 250 g opakowania trutki na szczury. Pozostałość opakowania została zabezpieczona. Nie wiadomo też, czy zjadła ją przed, czy po lekach uspokajających i przeciwbólowych. Tabletki również połknęła w celach samobójczych. Przeciwbólowych, jak powiedziała, połknęła kilkanaście. Wystarczyło aby uszkodziła sobie wątrobę.

– Czasami odbieramy telefony od kolegów z innych szpitali z pytaniem, jak postępować z dzieckiem, które przez nieuwagę rodziców połknęło kilka granulek trutki na szczury lub myszy – opowiada dr Jacek Rzepecki, toksykolog. – Zalecamy 24 godzinną obserwację, a po upływie tego czasu badania z krwi, aby sprawdzić wskaźnik krzepliwości krwi.

Większość rodziców, jak pokazują doświadczenia lekarzy, tego mechanizmu nie rozumie. Chcą natychmiast otrzymać diagnozę, czy dziecku trutka zaszkodziła czy też nie. Nie akceptują faktu, że dziecko ma zostać co najmniej na dobę w szpitalu.
Lekarze nie pamiętają aby w klinice ostrych zatruć hospitalizowano pacjenta z powodu zatrucia trutką na szczury lub myszy.

Pogoda na weekend: