Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klątwa kaczych dołków. Wędkarze rejterują z łódzkiego PZW

Bohdan Dmochowski
Tegoroczny sezon wędkarski oficjalnie został otwarty w dzień szczupaka, tradycyjnie świętowany 1 maja. Ale w siedzibie łódzkiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego nie pękł z tej okazji szampan. Pękają za to głowy sterników łódzkiej organizacji wędkarskiej, bo grozi jej... wyludnienie.

- W ubiegłym roku mieliśmy jeszcze 6200 członków, a w tym już o 1200 mniej - wyjawia powód zgryzoty Jerzy Pawłowski, prezes PZW - Okręg Łódzki. - Nasi członkowie uciekają do sąsiednich okręgów: piotrkowskiego, sieradzkiego i skierniewickiego, tam płacą składki, a my biedniejemy...

Gdzie kij moczysz, tam płacisz
Dlaczego zastępy prezesa Pawłowskiego topnieją jak lód na wiosnę, próbuje wyjaśnić ichtiolog Krzysztof Tłoczek. Włącza wsteczny bieg, aż do roku 1974, kiedy w reformatorskim szale podzielono kraj na czterdzieści dziewięć województw, a nasze, łódzkie, na cztery. I takim to sposobem największe zbiorniki wodne - Sulejów, Jeziorsko i Głowno, przejęły nowe województwa: piotrkowskie, skierniewickie i sieradzkie, a łódzkie zostało bez wielkiej wody. Co prawda po latach odzyskało utracone tereny, ale stary podział na okręgi PZW pozostał. Klamka zapadła. Kiedy więc wędkarz, który opłaca zezwolenie na amatorski połów ryb w Łodzi, zamoczy kija na przykład w Zalewie Sulejowskim, naraża się na mandat za... nielegalne wędkowanie!

- Niestety, wciąż obowiązuje zasada: gdzie wędkujesz, tam płacisz - rozkłada ręce Krzysztof Tłoczek.
Co pływa w kaczych dołkach
Właśnie dlatego łódzcy wędkarze masowo zmieniają barwy okręgowe i wykupują zezwolenia w Sieradzu czy Piotrkowie, bo tam jest duża woda i duża ryba. Z drugiego zezwolenia na łódzkie wody zwyczajnie rezygnują, choć kosztuje ono 85 zł, podczas gdy za sieradzkie trzeba zapłacić 130 zł, a za piotrkowskie 90 zł.

- Ja jeździłem na Wartę, a tu się bawię i odpoczywam - mówi lekko poirytowany Jan Orłowski, wędkujący na stawie Pabianka przy ul. Liściastej. - Na tych łódzkich kaczych dołkach jak raz na tydzień przyczepi się karaś wielkości dwóch dłoni, to wędkarz zdjęcie sobie z nim cyka - przygaduje.

- Łódzkie wody nazywane są kaczymi dołkami, bo to przeważnie małe zbiorniki - przyznaje Jerzy Pawłowski. - W sumie mamy tylko 186 hektarów lustra wody. Największy kompleks stawów, tak zwane piętnastki na Krzywiu, ma 21 hektarów. Ponad 12 hektarów zajmują Stawy Stefańskiego, 8,5 hektara wody jest w Arturówku. Stawy Jana to 3 hektary. Wszędzie są ryby. Nie medalowe co prawda, ale całkiem przyzwoite. W przedostatnią niedzielę kwietnia na "szóstce" na Krzywiu wędkarz przy mnie wyjął prawie dwukilogramowego leszcza.

Chcą zedrzeć skórę
Przez te kacze dołki - twierdzi ichtiolog Krzysztof Tłoczek - bogaci w wodę sąsiedzi nie chcą nawet gadać o podpisaniu porozumień z Łodzią na zasadzie wzajemności, czyli honorowania zezwoleń na amatorski połów ryb bez względu na to, w jakim okręgu wędkarz uiścił opłatę za zezwolenie.

Atrakcyjności łódzkich łowisk dla wędkarzy z innych okręgów nie podniesie fakt, że w tym roku wzrosła liczba stawów i zbiorników retencyjnych udostępnionych amatorom wędkowania. Do około 20 zbiorników doszły bowiem oficjalnie stawy przy ulicach: Tymienieckiego, Tomaszowskiej, Zgierskiej i Liściastej, a także staw Malinka w Zgierzu.
Ale dla okręgów PZW w Piotrkowie czy Sieradzu to wciąż za mało. Piotrkowski, który w ubiegłym roku za honorowanie łódzkich zezwoleń kazał sobie zapłacić 80 tys. zł, nawet nie chce rozmawiać o jakiejkolwiek umowie na ten rok. Sieradzki podbił cenę ze 100 tys. zł do 149 tys. zł z wyrachowaną pewnością, że łódzki okręg tyle nie da, bo... nie ma.

- Haracz jest coraz większy - nie pochwala tej pazerności Piotr Berger, redaktor "Wiadomości wędkarskich". - Ze strony Łodzi była propozycja, żeby te cztery okręgi połączyć w jedną strefę. Wówczas brać wędkarska mogłaby płacić jedną składkę i łowić w całym województwie. Ale panowie prezesi odrzucają ten pomysł jak gorący kartofel. Krzyczą, że Łódź chce trzy okręgi ościenne zaorać.

Podczas gdy "panowie prezesi" nie chcą się dogadać, wędkarze moczący kije w kaczych dołkach pytają, gdzie jeszcze mają prawo łowić z łódzkim zezwoleniem w kieszeni. Niestety, takie miejsca są daleko.
- Podpisaliśmy z powodu braku środków tylko 17 porozumień z odleglejszymi okręgami, między innymi słupskim, kieleckim, elbląskim, gdańskim, poznańskim. One poszły nam na rękę, natomiast koledzy zza miedzy chcą z nas zedrzeć skórę - mówi z goryczą Jerzy Pawłowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany