Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katedra w płomieniach

Mirek Malinowski
Niedawno minęło 46 lat od pożaru łódzkiej katedry. Gasiło go 30 wozów strażackich, a wodę brano ze stawu przy Białej Fabryce.

Była godz. 18.15, we wtorek 11 maja 1971 roku, w kościele rozpoczynało się nabożeństwo majowe. Wtedy to w seminarium zauważono wydobywający się z małej wieżyczki katedry (tzw. sygnaturki) dym, a wierni zgromadzeni na nabożeństwie przez otwory w stropie świątyni, tam gdzie wisiały żyrandole, zobaczyli płomienie.

Ogień musiał już od kilkunastu minut trawić drewnianą konstrukcję dachu, pomiędzy miedzianym poszyciem, a betonowym sklepieniem. Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru - może było to spięcie w instalacji elektrycznej, a może nieuwaga robotników, którzy remontowali sklepienie świątyni i główną wieżę. Klerycy z seminarium oraz przechodnie pospieszyli do ratowania co cenniejszych rzeczy m.in. szat liturgicznych, naczyń, mebli. Udało się uratować m.in. XVII-wieczny ornat. Ogień przyjechało gasić 30 wozów straży pożarnej z całej Łodzi.

Dysponowali dwiema 30-metrowymi drabinami. Ponieważ zapas wody szybko się wyczerpał, konieczne było jej pompowanie wężami ze stawu przy Białej Fabryce. Akcja gaśnicza trwała około 12 godzin. Słup ognia było widać z odległości kilku kilometrów od miasta. Po kilku godzinach zawalił się dach świątyni, szczęśliwie nie zapadł się jej strop, co uchroniło wnętrze świątyni przed całkowitym zniszczeniem. Wysoka temperatura spowodowała uszkodzenie sklepień i odpadnięcie tynków na dużej powierzchni. Woda i spadający tynk uszkodziły główny ołtarz, spadł również wielki żyrandol. Zniszczeniu uległy także organy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany