Do kolizji doszło w środę wieczorem na Morzu Północnym, około 40-50 kilometrów od portu w Rotterdamie. Jak poinformowała holenderska straż wybrzeża, staranowana jednostka "niemal na pewno zatonęła".
Nie poinformowano o stanie kontenerowca. Obie jednostki biorące udział w kolizji są podobnej wielkości.
Polski ślad
Na ratunek wysłano łodzie i śmigłowce, które mają podejmować rozbitków z czterech tratw ratunkowych. Nie wiadomo ilu marynarzy się w nich znajduje i czy ktoś zaginął.
Wśród załogi Baltic Ace znajdowało się też najprawdopodobniej dziesięciu Polaków. Dziewięciu z nich zatrudniała firma Morska Agencja Gdynia, która potwierdziła w rozmowie z redakcją Kontaktu24, iż zakontraktowani przez nią marynarze byli na pokładzie zatopionej jednostki. Nie ma jednak informacji o ich losie.
Dodatkowo najprawdopodobniej Polakiem był tez kapitan, zatrudniony przez inną firmę.
Polskim "akcentem" w katastrofie jest też to, że samochodowiec Baltic Ace jest dziełem stoczniowców z Gdyni. Statek zwodowano w 2007 roku.
Zatłoczone miejsce
Początkowo pojawiły się obawy, czy do kolizji doszło na szlaku żeglugowym, ponieważ gdyby wrak spoczął na trasie podejścia do Rotterdamu, byłby to wielki problem dla transportu morskiego.
Ten holenderski port jest jednym z kilku najbardziej ruchliwych na świecie i ma kluczowe znaczenie dla importu do Europy dóbr produkowanych a Azji.
Kapitanat portu poinformował jednak, że do zatonięcia dosżło poza głównym szlakiem żeglugowym i na tyle daleko od Rotterdamu, że nie ma zagrożenia dla ruchu statków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?