Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kanada płonie. Relacja naszej Czytelniczki z Fortu McMurray

Szymon Zięba
Od kilku dni Kanada zmaga się z żywiołem. Ewakuowano kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców okolic Fortu McMurray (prowincja Alberta), a służby toczą walkę z pożarem, który trawi ponad 8 tys. hektarów.

Skontaktowała się z nami pani Alicja, gdańszczanka, której córka pracuje w tamtejszej rafinerii.
- Ostatni raz rozmawiałam z córką w czwartek, kiedy dała znać, że żyje i poinformowała o ewakuacji - powiedziała "Dziennikowi Bałtyckiemu" pani Alicja.

Tłumaczy, że jeszcze w czwartek rano (kanadyjskiego czasu), córka poinformowała ją, że miasto płonie w kilku miejscach.
- Ale działała wówczas komunikacja miejska, ludzie normalnie jeździli do pracy, więc córka zapakowała do samochodu wszystkie pamiątki i cenne rzeczy, na wszelki wypadek, i pojechała autem do rafinerii, w której jest zatrudniona. To jakieś 40 kilometrów od Fortu McMurray - opowiada.

Dodaje, że kryzys związany z pożarem nasilił się koło południa.
- Wśród pracowników rafinerii panowało poruszenie, nie wiadomo było co dalej, jak mocno pożar się rozprzestrzeni. Wszyscy jednak normalnie pracowali, auto córki zostało na parkingu pod jej zakładem pracy, podobnie zresztą jak pozostałych osób tam zatrudnionych. Przed południem przyszedł rozkaz o ewakuacji wszystkich pracowników. Ci ludzie tak jak stali, mieli uciekać z tego miejsca. Nie mogli nawet wrócić po swoje rzeczy do samochodów. Przewieziono ich do Edmonton (stolica kanadyjskiej prowincji Alberta - red.). Auto córki zostało na parkingu - opowiada pani Alicja.

Kobieta relacjonuje, że w Edmonton były służby, które udzielały pomocy.
- Podczas ewakuacji, kiedy przewożono ludzi z rafinerii do stolicy, przy drogach stały samochody, które nie miały paliwa. Brakowało benzyny, ponieważ na wieść o pożarze ludzie wykupowali benzynę ze stacji by uciekać z zagrożonego miejsca. Służby dojeżdżały do tych aut, dając paliwo umożliwiające im dalszą podróż - mówi nasza rozmówczyni.

Dodaje, że teraz jej córka przebywa u polskiej rodziny w Edmonton, dokąd ewakuowano większość mieszkańców.
- Cały czas czekam na jakiekolwiek informacje - mówi. - Córka nie wie co z jej domem, co z dobytkiem, ale służby walczą by ściana ognia nie podeszła pod rafinerię. Wszyscy liczą na to, że zmieni się wiatr, albo spadnie deszcz - dodaje.

Pożar, który trawi obszar Kanady wykryto 1 maja. Ogień pojawił się na południowym zachodzie od Fortu McMurray. Płomienie zbliżały się do rejonów, w którym wydobywano ropę naftową. Wedle medialnych informacji jeszcze wczoraj mówiło się o zniszczeniu albo uszkodzeniu ponad 80 procent domów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kanada płonie. Relacja naszej Czytelniczki z Fortu McMurray - Dziennik Bałtycki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany