Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Stoch mistrzem olimpijskim!

h
Kamil Stoch wygrał olimpijski konkursu na normalnej skoczni w Soczi. Lider Pucharu Świata spisał się doskonale i pewnie wywalczył złoty medal.

Stoch w pierwszej serii uzyskał 105,5 m i był liderem. Także w drugiej nie zawiódł. Skoczył 103,5 m, dzięki czemu wywalczył złoty medal olimpijski.
Stoch został trzecim polskim medalistą olimpijskim w tej konkurencji. W 1972 roku w Sapporo złoty medal wywalczył Wojciech Fortuna, a już w XXI wieku cztery razy na podium stanął Adam Małysz, choć w jego kolekcji brakuje najcenniejszego tytułu.

Srebrny medal zdobył Słoweniec Peter Prevc, a brązowy Norweg Anders Bardal.
Maciej Kot (AZS Zakopane) zajął siódme miejsce, Jan Ziobro (WKS Zakopane) 13., a
Dawid Kubacki (TS Wisła Zakopane) został sklasyfikowany na 31. pozycji.

To 15. medal Polaków w zimowych igrzyskach - złote oprócz Stocha zdobyli Fortuna w konkursie skoków w Sapporo na dużej skoczni i Kowalczyk w biegu na 30 km techniką klasyczną w Vancouver.

Kamil Stoch w rozmowie z eurosportem

- Czuję się naprawdę fantastycznie, choć do końca do mnie to nie dociera. Może dotrze do mnie dopiero wtedy, kiedy odbiorę medal. Ziściło się jednak moje wielkie marzenie. Na razie wydaje mi się, że to sen. Mam nadzieję, że skutecznie obudzą mnie z niego w wiosce olimpijskiej - powiedział Kamil Stoch po triumfie na normalnej skoczni na zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi.

Panie Kamilu jest pan mistrzem olimpijskim. Dociera to do pana?

- Czuję się naprawdę fantastycznie, choć do końca do mnie to nie dociera. Może dotrze do mnie dopiero wtedy, kiedy odbiorę medal. Ziściło się jednak moje wielkie marzenie. Na razie wydaje mi się, że to sen. Mam nadzieję, że skutecznie obudzą mnie z niego w wiosce olimpijskiej.

Jaki to był konkurs?

- Konkurs był niesamowity i na bardzo wysokim poziomie. Wielkie gratulacje dla Petera Prevca i Andersa Bardala za to, że tak wysoko postawili poprzeczkę. Wspiąłem się na swoje wyżyny. Oddałem dwa niesamowite skoki. Na pewno najlepsze w Soczi. Nie było łatwo. Zresztą było to słychać u góry.

Już po pierwszej serii prowadził pan wyraźnie w konkursie.

- Po pierwszej serii wiedziałem, że oddałem bardzo dobry skok. Miałem też świadomość, że na jednej serii zawody się nie kończą.

Jaka była pana pierwsza myśl po wylądowaniu w drugiej serii?

- Super. Jest. Nie wiedziałem jeszcze wprawdzie, co jest, ale wiedziałem, że coś jest (śmiech).

Imponujące jest to, że w tak znakomitym konkursie rozbił pan wprost rywali.

- Zrobiłem po prostu to, co do mnie należało. Poszedłem na start, skoczyłem, zwyciężyłem.

Drugi rok z rzędu wygrywa pan najważniejszą imprezę w sezonie. To nie jest przypadek, że akurat na takie zawody trafia pan z formą.

- Wielkie brawa dla trenera i całego sztabu szkoleniowego. To oni przygotowują plan treningowy i oni planują, kiedy ma przyjść wysoka dyspozycja.

Wstał pan rano i nie czuł się najlepiej. Jakie pierwsze myśli przeszły po głowie?

- Bałem się, czy w ogóle dam radę wystartować. Pierwszy raz spotkało mnie coś takiego na najważniejszych zawodach w roku. Czułem się naprawdę fatalnie i zastanawiałem się, czy w ogóle nie zrezygnować ze startu, by wyleczyć się na dużą skocznię. Bolała mnie głowa i plecy. Czułem, jakby mnie łamało. Na szczęście jednak z czasem poprawiało się. Byłem też na treningu i trochę się rozruszałem. To pomogło.
Skąd wziął się ten ból głowy i stan podgorączkowy? To mógł być stres?

- Nie wykluczam tego. Może złapałem też jakiegoś wirusa. A może po prostu to wina bardzo zimnego napoju po jaki sięgnąłem dzień wcześniej.

W jakim momencie zapadła decyzja o tym, że jednak pan wystartuje?

- Trener w ogóle nie brał takiego scenariusza pod uwagę. Dla niego było oczywiste, że pójdę na start.

Czy w związku z tym nie rozważał pan odpuszczenia serii próbnej?

- Nie. Potrzebowałem tego skoku.

To były najlepsze skoki w sezonie, a może w karierze?

- Nie. Myślę, że da się jeszcze lepiej skoczyć.

Wydaje się, że wiele dał panu Turniej Czterech Skoczni, w którym też był pan faworytem. Tam jednak sie nie udało.

- To była dobra lekcja, z której wyciągnąłem wnioski. Ostatnio bardzo często zamykałem serie skoków. To bardzo mi pomogło. Dzięki temu zbierałem potrzebne doświadczenie, które zaprocentowało na igrzyskach w Soczi.

Komu zadedykuje pan ten złoty medal?**

- W pierwszej kolejności moim najbliższym, czyli mojej żonie, rodzicom, siostrom i wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego medalu, włącznie z trenerami, którzy prowadzili mnie od początku kariery.

Liczył się pan z tym, że przywiezie medal z igrzysk w Soczi?

- Tak. Nie przygotowałem jednak na to trofeum specjalnego miejsca.

Wiele razy oglądał pan złoty skok Wojciecha Fortuny z Sapporo?

- Przy okazji, kiedy pokazywano go w telewizji. Zazwyczaj ten skok powtarzano przy okazji igrzysk olimpijskich. Pewnie długo będzie się jeszcze wspominać ten skok, bo w końcu to był pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski w historii zimowych igrzysk.

Wojciech Fortuna opowiadał, że już w momencie wyjścia z progu wiedział, że to będzie dobry skok. Pan też to czuł?

- Nie do końca, bo wyszedłem trochę nisko. Ale później było już w porządku.

Zdaje się, że nie powiedział pan jeszcze ostatniego słowa?

- Jasne, że nie. Są przecież jeszcze dwa konkursy do obrobienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany