Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Sieńczyłło: Jestem antygwiazdą. WYWIAD, ZDJĘCIA. Na co umarł Emilian Kamiński?

(red, akpa)
Emilian Kamiński zmarł po długiej i ciężkiej chorobie w wieku 70 lat. Nikt nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie im się pożegnać z ukochanym dyrektorem Teatru Kamienica. 

Emilian Kamiński zmarł nad ranem w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Dokładne przyczyny śmierci dyrektora warszawskiego Teatru Kamienica nie zostały podane do wiadomości publicznej, lecz w oficjalnym komunikacie podkreślono, że Emilian Kamiński zmarł po długiej i ciężkiej chorobie. 70-latek odszedł w swoim domu w podwarszawskim Józefowie, otoczony gronem bliskich. 

Justyna Sieńczyłło śpiewa, gra w teatrze i serialu "Klan", jest współwłaścicielką warszawskiego Teatru Kamienica. Mimo to Justyna Sieńczyłło twierdzi, że nie ma nic z gwiazdy - nie lubi brylować na salonach czy kupować drogich ciuchów.

- Ma Pani jakieś fanaberie gwiazdy?
Nie żartuj! Rano kupiłam banany i wodę truskawkowa, bo moje dzieci sobie tego zażyczyły. Więc to one mają fanaberie, a ja nie mam żadnych. Ja jestem antygwiazdą jeśli o to chodzi. Raczej się schowam niż zacznę "lansować". Zawsze wolę stać z boku i patrzeć na wszystko z dystansu.

- W Pani rodzinie nie było tradycji aktorskich. Jak więc zareagowali Pani rodzice, gdy dowiedzieli się o Pani planach na przyszłość?
Rodzice byli sceptyczni. Jednak przekonała ich moja przyjaciółka, Antonina Sokołowska, która prowadziła teatr amatorski w Białymstoku. Spod jej ręki wyszło wielu znanych aktorów, chociażby Adam Woronowicz czy Kasia Herman. To właśnie Antonina przekonała mnie, że muszę zdawać do szkoły teatralnej. Ale& ja jednocześnie zdawałam do kilku uczelni, bo nie liczyłam na to, że się dostanę.

- Czyli przezorna i roztropna z Pani osoba?
Tak, absolutnie. Zawsze pięć furtek musiałam mieć otwartych, aby czuć się bezpiecznie.

- Jakie furtki otwierała Pani, oprócz aktorstwa?
Iberystykę na dwóch uniwerkach, miałam uprawnienia pilota wycieczek zagranicznych, skończyłam też szkołę muzyczną i baletową. Zawsze wiedziałam, że jakoś sobie poradzę.

- Zawsze działa Pani na tak wielu polach?
Tak, i wszystko po łepkach, po wierzchu. Okazało się, że taniec i rytmika bardzo pomogły mi w szkole teatralnej.

- Czy rzeczywiście egzamin do szkoły teatralnej pamięta się przez całe życie?
O tak. Pamiętam rodzaj emocji, jaki mi wtedy towarzyszył. Egzaminy to kolosalny przesiew. W tym roku na 20 miejsc zdawało 1050 osób. Podobnie było, gdy zdawałam ja. Wzięłam fragment z Tuwima i zaśpiewałam góralskim zaśpiewem. Zdawałam jako ostania, więc już cała komisja spała. Jak zaryczałam po góralsku, to się pobudzili. I dzięki temu zapamiętali mnie i pewno dlatego się dostałam (śmiech - przyp. red.).

- A może dlatego, że głos miała Pani już wtedy piękny.
Już jako dziecko dużo śpiewałam, także na różnych konkursach. Wystąpiłam nawet na festiwalu piosenki rosyjskiej, dostałam się do finału i wygrałam samowar - byłam najmłodszym uczestnikiem konkursu. Już jako 14-latka jeździłam na koncerty do Rosji.

- Powiedziała Pani kiedyś, ze drugi raz nie wybrałaby Pani tego samego zawodu. To dość smutne&
Bo to jest bardzo trudny, szczególnie emocjonalnie, zawód dla kobiety, zwłaszcza dla kobiety po czterdziestce. Wtedy jest mniej ról - ani młoda mama, ani babcia. Pamiętam, że zawsze dziewczyny w teatrze powtarzały, ze strasznie boją się tego momentu życia, bo jest bardzo okrutny. Zresztą teraz możemy obserwować to w mediach - uwielbienie młodości, twarze bez skazy, buty za 4 tysiące, suknie za 10 tysięcy. Ja tego nie rozumiem, nie znam. Uważam, że nie fair jest chwalić się suknia za kilka tysięcy złotych, gdy w kraju nie żyje się ludziom dostatnio. Nie potrafię się z tym pogodzić, dlatego świadomie nie uczestniczę w tym celebryckim życiu.

- Właśnie, rzadko bywa Pani na bankietach?
Nie pasuje mi to. Dla mnie mój zawód to praca, scena. Szanuję każdego widza, który chce przyjść do teatru. Gdy budowaliśmy z mężem nasz teatr Kamienica to media czepiały się mnie, że pokazuje się publicznie dwa razy w tej samej sukience. A ja każdy grosz wkładałam w miejsce, w teatr& Chciałam być schludnie i czysto ubrana, ale bez przesady, że nie można dwa razy pojawić się w tej samej kreacji. Ważne to, co niesiemy w sobie, a nie jak się ubieramy.

- Ile czasu poświęca Pani Kamienicy?
Bardzo dużo. Kiedyś jeszcze więcej. Mąż jest tam obecny cały czas, czasami nawet tam nocuje. Teraz, kiedy mamy grupę ludzi, którym ufam, mam już ten luz, że mogę być bliżej dzieci, zająć się nimi. Ale pracy we własnym teatrze jest bardzo dużo. Czytanie tekstów, promocja, przygotowanie sztuk, zarządzanie& Ja mam trzy telefony, w tym jeden od spraw teatralnych, to jest nienormalne& Ale efekty są widoczne - tylko w czerwcu mieliśmy trzy premiery.

- Właśnie w Kamienicy można zobaczyć przejmująca sztukę, w której Pani gra główną rolę - "Wiera Gran'.
To trudna rola, bo postać Wiery była bardzo złożona - żydowska piosenkarka podejrzana o kolaborację z Niemcami. Przez całe życie walczyła o oczyszczenie swojego imienia, ale nie udało się to jej. Koncertowała na całym świecie, ale jest kompletnie zapomniana. Sztuka ma ją przypomnieć.

- Pani życie zawodowe od lat związane jest także z serialem "Klan".
Tak, obecnie mój wątek jest bardzo intensywny. Moja bohaterka i jej mąż, jako świadkowie koronni wrócili na łono rodziny. Pojawia się problem, który dotyka wielu naszych rodaków - mąż jest bezrobotny. Bogna utrzymuje cały dom i niesie to za sobą wiele trudności.

- Pani bohaterka to silna postać.
No tak, uśmierciła chyba już trzech facetów (śmiech - przyp. red.). Jest wytrwała, jak każda kobieta, musi walczyć.

- Gdyby Pani miała okazję dopisać dalsze losy swojej bohaterce to&
Scenarzyści już tyle wymyślili, że ja ich nie przebije. Jestem im bardzo wdzięczna. Miałam już próby samobójcze, alkoholizm, utracone dziecko, śmierć najbliższych. Miałam wiele szans, aby pokazać rożne emocje, rozbawić widzów i mam nadzieję wzruszyć.

- Ma Pani dużo pracy i dźwiga sporą odpowiedzialność. Jak zatem wygląda Pani dzień?
Pracowicie, a nawet noc nie przynosi odpoczynku. Budzę się w środku nocy i myślę, czasami o 4 rano - coś sobie przypomnę i notuję. Generalnie wstaję wcześnie, po szóstej, aby przygotować dzieci do szkoły, zrobić im śniadanie i zawieść na lekcje. Potem robię zakupy, coś tam gotuje i jadę do pracy. Wracam, aby sprawdzić, czy odrobione lekcje, przytulić, pogadać.

- Ma Pani kogoś do pomocy w opiece?
Mam przyjaciółkę, która mi pomaga, nauczycielkę. Jest ze mną cały czas. Babcia jest daleko.

- Jaką jest Pani mamą?
I wymagającą i taką do przytulenia. Czasem też wredną, bo zabraniam gry na komputerze - u nas komputer jest tylko w weekend. Mój starszy 15-latek jest na mnie za to zły.

- Chłopcy mają artystyczne zdolności?
Kajetan ma ścisły umysł i lubi matematykę. Nie będę ich do niczego zmuszała, sami muszą wybrać drogę, choć chciałabym. Natalia już pracuje w teatrze, od trzeciej klasy liceum. Nawet myśli o reżyserii. Więc gdzieś to ziarnko w niej zakiełkowało. Połknęła bakcyla, a co z tego wyjdzie, zobaczymy.

- Jest Pani twarzą znanej niemieckiej firmy kosmetycznej, Hildegard Braumkann&
Oni wspierają teatr od dwóch i pół roku. W miejscu, gdzie było getto, kulturę polską wspiera niemiecka firma. Wspaniale. Poza tym to cudowne kosmetyki, jestem alergikiem, a mogę je stosować bez ograniczeń. Polecam.

Rozmawiała Edyta Karczewska-Madej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany