Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Julia Bukarowicz, futbolowy sędzia: Kobieta łagodzi obyczaje na piłlarskim boisku

Jan Hofman
Rozmawiamy z Julią Bukarowicz, łódzkim sędzią piłkarskim.

Sędzina piłkarska to raczej nietypowe wyzwanie dla kobiety...

Nie przesadzajmy z tą feminizacją. Jestem sędzią piłkarskim i tyle.

No tak, ale coraz częściej słyszy się określenia: redaktorka, psycholożka, dramaturżka premiera czy ministra.

Jestem zdania, że dotychczasowy model słownictwa jest rozwiązaniem najlepszym, a powstałe w oparciu o niego nazewnictwo jest uniwersalne, neutralne płciowo. Stanowczo wolę zatem, kiedy mówi się do mnie sędzia i niech tak zostanie.

Skąd kobieta wzięła się w męskim futbolu?

To trwało kilka lat. Początkowo trenowałam koszykówkę, ale chętnie oglądałam piłkarskie popisy moich kolegów z podwórka. Z czasem doszłam do wniosku, dlaczego nie miałabym spróbować sama zagrać w „gałę”, jak oni zwykli mówić o kapaniu piłki. Zapisałam się do kobiecej sekcji Widzewa, później grałam w UMKS Włókniarz Zgierz. A stąd już był tylko krok do sędziowania. Poszłam na kurs i tak się to wszystko zaczęło.

Trudno jest uzyskać uprawnienia?

Trzeba na to poświęcić przynajmniej dwa miesiące. Później już zostaje tylko egzamin teoretyczny i testy kondycyjne. Na pewno przydaje się znajomość praktyczna piłki nożnej, szczególnie w przypadkach interpretacji przepisów. To napewno pozwala się odnaleźć na boisku.

Sędziuje pani również spotkania mężczyzn...

Tak, prowadzę mecze naszczeblu okręgu, czyli doczwartej ligi włącznie. W przypadku kobiet w grę wchodzą wszystkie pojedynki szczebla krajowego, prowadziłam też mecze międzypaństwowe.

Jakie wyzwania przed panią stawiają mecze panów?

Fizycznie muszę być do nich perfekcyjnie przygotowana. Mężczyźni są silniejsi, a więc tempo gry jest szybsze, mecze dynamiczniejsze. W żadnym wypadku nie mogę dopuścić do sytuacji, by odczuli, że za nimi nie nadążam. Ale to dopiero początek...

Co takiego jeszcze?

Nim jeszcze rozpocznie się mecz już słyszę często powtarzane stereotypy, że piłka nożna nie jest dla kobiet, baby dogarów czy też to, że powinna się zajmować dziećmi, a nie uganiać z gwizdkiem po boisku itp., itd.

Jak pani reaguje na takie słowne zaczepki?

Nie wolno nam się wdawać w tego typu dyskusje i dlatego nie reaguję na takie sytuacje. Chętnie jednak uśmiechnęłabym się miło do delikwenta i powiedziała mu, że chcę zobaczyć ich profesjonalizm na boisku. Nikt przecież nie lubi, kiedy podważa się jego kompetencje. Nie chcę mieć żadnych ulg dlatego, że jestem kobietą. Chcę być traktowana bez uprzedzeń, oceniana wyłącznie za to, jak sędziuję, a nie jak wyglądam. Autorytet muszę wypracowywać decyzjami, postawą na boisku.

Piłkarze w trakcie meczu nie przybierają w słowach...

Odnoszę wrażenie, że jednak kobieta łagodzi obyczaje. Oczywiście niektórym wyrwie się niecenzuralne słowo, ale większość zawodników stara się panować nad sobą, bardziej zważają na to, co mówią.

A co mówią?

Często słyszę prośbę, bym podała swój numer telefonu. Zdarza się, że umknie mi numer strzelca gola, a muszę go zanotować. Więc pytam piłkarzy: „Jaki numer?”. A któryś z zawodników dyktuje: „935-375...” Takie słowne zabawy na linii kobieta - mężczyzna słyszę prawie na każdym meczu. I piłkarze, i - gdy sędziuję najmłodszym - trenerzy, chętnie wdają się w takie rozmowy. Ale wszystko przebiega w formie żartów. Na szczęście nikt nie przekracza granicy.

Jak słaba płeć łagodzi konflikty na boisku?

Kiedy jeszcze nie dochodzi do rękoczynów, to staję między zwaśnionymi piłkarzami i spokojnie staram się im wy-tłumaczyć, że to nie jest bokserski ring, zalecam studzenie głów. Emocje nie mogą brać góry i nie możemy na agresję odpowiedzieć agresją. Chodzi o to, by nie dać sobie wejść nagłowę.

A jak taka mediacja zawodzi?

Kiedy dochodzi do bezpośredniego spięcia, to nam sędziom nie wolno ingerować. Odsuwam się na bok i czekam, kiedy się uspokoją. Dopiero wówczas wkraczam do akcji i decyduję o ewentualnych karach.

Pojawiają się zabawne sytuacje?

Jest ich wiele. Czasem piłkarze nalegają, by koniecznie rozpocząć mecz punktualnie, bo potem zamkną im sklep i... nie zdążą piwa kupić. Muszę wówczas pamiętać, że to dla nich rozrywka, to sposób na odprężenie się po tygodniu zwykłej, czasami bardzo ciężkiej pracy.

Zapewne w meczach kobiet jest spokojniej?

Panie również potrafią sobie skoczyć do oczu i akurat w tej kwestii nie ustępują mężczyznom. Ostatnio prowadziłam mecz pierwszej ligi i byłam świadkiem sytuacji, w której jedna zawodniczka powaliła drugą sierpowym. Była krew i oczywiście czerwona kartka. Jednak generalnie łatwiej sędziuje się ich mecze. Wiem, czego można się spodziewać po piłkarkach i dlatego łatwiej zapobiegać pewnym wydarzeniom. Kobiecy futbol jest jednak znacznie wolniejszy, a więc dla sędziego łatwiejszy do prowadzenia.

To jest pani zawód czy też hobby?

Teraz to jeszcze hobby, ale kobiecy futbol rozwija się dynamicznie, bo są już cztery poziomy rozgrywkowe. Dlatego to wszystko wygląda coraz bardziej profesjonalnie. Wyżyć się jeszcze z sędziowania nie da, ale perspektywy są dobre.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany