MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Józef Robakiewicz, wychowanek ŁKS: Nie dawano nam szans na sukces. A jednak!

Jan Hofman
Jan Hofman
W październiku UKS SMS Łódź będzie świętował 25-lecie istnienia. Na tle innych łódzkich, zasłużonych, sportowych organizacji, jest dopiero w wieku przedszkolnym, ale sukcesów może mu pozazdrościć niejeden klubowy nestor.

Bez wątpienia jedną z wielkich postaci klubu jest Józef Robakiewicz. Były doskonały bramkarz, wychowanek ŁKS, były reprezentant Polski, od ćwierćwiecza szkoli futbolowych adeptów UKS SMS Łódź.
Przyznaje jednak szczerze, że kiedy trafił na boisko przy ul. Milionowej, nie spodziewał, że tak długo tam pozostanie.
- To była zupełnie nowa dla mnie sytuacja - wspomina. - Janusz Matusiak, Roman Stępień i Mirosław Dawidowski wymyśli rewolucyjne, ale i karkołomne, jak na owe czasy, przedsięwzięcie. Wcześniej długo rozmawiali, dyskutowali, przekonywali się wzajemnie oraz planowali i ostatecznie na obiektach byłego Włókniarza wcielili w życie marzenie o futbolowej szkółce. Nie ukrywam, że początki były nieco siermiężne, bo i okoliczności niespecjalnie sprzyjały szybkiemu rozwinięciu skrzydeł.

Obiekt chylił się ku upadkowi

- Obiekt, który wcześniej służył różnym sekcjom (m.in. zapaśniczej, szermierczej czy tenisa stołowego) był w fatalnym stanie technicznym i chylił się ku upadkowi. Niemal wszystko wymagało remontu, czy wręcz budowy od nowa. Jedyne piłkarskie boisko przypominało ugór, a my, którzy pojawili się na nim, zdobywców Dzikiego Zachodu. Często trzeba było zakasywać rękawy i naprawiać to i owo, by młodzi piłkarze mogli rozpocząć zajęcia. Nie wszystko było nowiusieńkie i zachęcało do uczestnictwa w treningach.
- Były potężne wyzwania i walka z przeciwnościami losu. Ale naszą rolą, ba, wręcz powołaniem, było, aby wytłumaczyć, że to stan przejściowy i już niedługo wszyscy będziemy dumni z pracy i treningów w UKS SMS.
- Nie było to jednak proste, łatwe, ani przyjemne. Jedyne czego nam wówczas nie brakowało, to optymizmu i chęci do ciężkiej pracy. Byliśmy w kwiecie wieku i wierzyliśmy, że umiemy przenosić góry.

Nie dawali im szans

- Pamiętam, że wtedy wielu sceptyków nie dawano nam wielkich szans w konfrontacji z piłkarskimi sekcjami ŁKS i Widzewa. To jednak nas tylko motywowało do wytężonej pracy. Chcieliśmy udowodnić, że nadal jesteśmy coś warci i także pod nowym szyldem wiele zwojujemy. Szansa treningów i internat w jednym miejscu, to były nasze atuty. Ruszyłem w Polskę, aby przekonywać do tego młodzież i ich rodziców.
- I trzeba przyznać, że udało się. Czy jestem zadowolony ze swojej pracy? Oczywiście, mam wielką satysfakcję. Przez te lata wypracowaliśmy pewne schematy, które nadal chcemy rozwijać. Ten proces wymaga czasu, ale pozytywnie patrzę na to, co udało się nam zrobić do tej pory. Wykonaliśmy wspólnie kawał tytanicznej pracy.
- Oczywiście chcieliśmy, aby efekty naszego zaangażowania, zmiany, były szybko widoczne, ale akurat w piłce tempo nie zawsze jest dobrym doradcą. Piłka nożna to gra o detale. Również w zarządzaniu klubem odgrywają one kluczową rolę. Staraliśmy się dbać o szczegóły, ale przed nami jeszcze wiele pracy, szczególnie jeśli chodzi o małe rzeczy. One są wizytówką klubu na zewnątrz. Nie będę jednak ukrywał, że cieszę się, iż przez tyle lat pracy w UKS SMS mogłem się realizować jako trener i wychowawca młodzieży. Kiedy patrzę wstecz, to dochodzę do wniosku, że nie były to stracone lata.

Jest satysfakcja

- Mam olbrzymią satysfakcję, że wspólnie tworzyliśmy historię, nie tylko łódzkiej kopanej. Pierwszy sukces odnotowałem w 2003 roku, kiedy to zawodnicy z mojej grupy (rocznik 1993) wygrali ogólnopolski turniej imienia Marka Wielgusa, który obecnie kontynuowany jest jako Puchar Tymbarku.
- W kraju już wiedzieli, że w łódzkim UKS SMS wykonuje się dobrą robotę, doskonale szlifując futbolowe diamenciki. Dwa lata później świętowaliśmy podwójne mistrzostwo Polski w kategorii U-17 i U-19. W 2006 roku nasz zespół wygrał turniej Nike Premier Cup, nieoficjalne mistrzostwa kraju piłkarzy do 14 lat. Były też mistrzostwa kraju juniorów młodszych w sezonach 2010 i 2011.
- Przez te wszystkie lata wyszkoliliśmy wielu doskonałych zawodników, blisko pięćdziesięciu reprezentantów Polski. Mam dużą frajdę, że pomogłem Dawidowi Nowakowi, Mateuszowi Cetnarskiemu, Maciejowi Makuszewskiemu, Piotrowi Pyrdołowi, Tomaszowi Makowskiemu czy Patrykowi Makuchowi wypłynąć na szerokie, futbolowe wody. Chłopcy pilnie słuchali, intensywnie pracowali, dlatego przyszły efekty, a oni mogą być dumni ze swoich zawodowych karier.

Jest radość

- Wielką radość sprawia mi rozwój klubu i jego obecna, nowa infrastruktura, która musi robić wrażenie, Zaczynaliśmy na jednym klepisku, a teraz pracujemy z młodzieżą na sześciu murawach, z czego trzech o sztucznej nawierzchni. Jeszcze kilka lat temu nie marzyliśmy o takim komforcie. Jest czym się chwalić! Wiem, że nie był to stracony czas, pokazaliśmy kierunki wielu młodym ludziom, a oni je doskonale wykorzystali.
- Robimy wszystko, aby stale się rozwijać. Bazujemy na zdobytym doświadczeniu i korzystamy z rzeczy, które dobrze funkcjonowały w naszym klubie. Staramy się wszystko ulepszać. Kładziemy duży nacisk na indywidualne treningi, które mają być ukierunkowane nie tylko na najlepszych graczy. Ale jestem zdania, że wszystko co najlepsze jest jeszcze przed nami! - kończy Robakiewicz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany