Marek Czekalski, piastujący tę funkcję w 1994 roku, dostawał pensję dziesięciokrotnie wyższą od przeciętnej w mieście. A dziś Hanna Zdanowska ma tylko cztery razy tyle co łódzki Kowalski. I o dziwo nie narzeka! Żarty żartami, ale rzeczywiście wynagrodzenie prezydentów Łodzi w trzecim tysiącleciu niemal stoją w miejscu w porównaniu z zarobkami łodzian, które wzrosły przez ostatnie 10 lat o ponad połowę.
Łodzianie milionerzy z Palką na czele
Od przełomowego roku 1989 r., kiedy to zmienił się w Polsce ustrój, Łódź miała 10 prezydentów. Waldemar Bohdanowicz był jednocześnie wojewodą łódzkim, a po nim pierwszym wybranym prezydentem odrodzonego samorządu został Grzegorz Palka. Pierwsza prezydencka pensja Palki wynosiła 5 mln 378,5 tys. zł, rok później suma ta się niemal podwoiła - do kwoty prawie 9,5 mln zł miesięcznie, by w 1992 r. sięgnąć już 15,8 mln zł. W tym samym czasie przeciętne zarobki łodzian były o wiele niższe: w 1990 r. nie przekraczały miliona złotych (990 tys. zł), w 1991 r. do kieszeni trafiało średnio 1,6 mln zł, a w 1992 r. 2,3 mln zł. To, że każdy był milionerem, wynikało z tego, że szalała inflacja. Milionerami przestaliśmy być dopiero od stycznia 1995 r. kiedy to nastąpiła denominacja i wszelkie sumy pieniężne zostały zredukowane o cztery zera, czyli jajko, które kosztowało w grudniu 1994 r. 2,6 tys. zł, już w styczniu miało wartość 26 groszy.
Łodzianin X 10 = Czekalski
Pierwszym prezydentem, który zarabiał w obecnych złotówkach, był Marek Czekalski. Co prawda przez pół roku, w 1994 r. dostawał 36,7 mln zł, ale już po denominacji w 1995 r. jego pensja wyniosła tylko 6 tys. 370 zł. Przez trzy kolejne lata wzrosła o tysiąc złotych. W porównaniu z dzisiejszymi zarobkami nie jest to może dużo, ale wówczas przeciętna płaca w mieście to 630 zł w 1995 r. i 1096 zł w 1998 r. Za te pieniądze łodzianin 16 lat temu mógł sobie kupić 100 kg kiełbasy toruńskiej (6,3 zł za kg), a jego prezydent tysiąc kilogramów tej kiełbasy (o ile w ogóle ją kupował...).
Ponad 10 tys. zł
Kolejny prezydent, Tadeusz Matusiak, jako pierwszy z szefów miasta przekroczył granicę 10 tys. zł - w 2000 r. dostał wypłatę 10 tys. 432 zł i 10 groszy (brutto). Od tego też roku płace samorządowców zaczęła regulować ustawa o samorządzie, która określiła prezydencką pensje na maksymalna kwotę siedmiokrotności kwoty bazowej podawanej przez rząd. A ile dostawał łódzki Kowalski? Otóż on inkasował w 2000 r. 1668 zł i 76 groszy. Co mu starczało na 68 półlitrówek "czystej 40 procentowej". A prezydent Matusiak mógł sobie pozwolić na kupno 428 butelek. Tyle samo z resztą zarabiali kolejni dwaj prezydenci Łodzi: Krzysztof Panas (rządził miastem przez rok i trzy miesiące) oraz Krzysztof Jagiełło (niespełna 5 miesięcy). Tyle że przez dwa lata cena wódki spadła o 1 zł (w 2000 r. za pół litra trzeba był zapłacić 24,35 zł), a pensje łodzian rosły (z 1668 zł w 2000 r. do 2102 w 2002r.).
Więcej w dzisiejszym, piątkowym wydaniu Expressu Ilustrowanego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Opozda podjęła decyzję w sprawie Vincenta. Królikowski nie ma tu nic do gadania
- Ostrzegamy: Daniel Martyniuk znowu "śpiewa". Ekspertka wysyła go na oddział
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas