Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Janowicz w najlepszej czwórce Wimbledonu

(bart)
Polski tenisista MKT Łódź Jerzy Janowicz pokonał Łukasza Kubota 7:5, 6:4, 6:4 w ćwierćfinale wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu (z pula nagród 22,56 mln funtów). Łodzianin przeszedł do historii, jest pierwszym Polakiem w najlepszej czwórce Wielkiego Szlema. W Londynie już zarobił 195 tysięcy funtów. Z trybun gorąco oklaskiwała go przyjaciółka Marta Domachowska, także tenisistka.

Ten polski ćwierćfinał rozgrywany był na korcie numer 1, a więc drugim co do wielkości obiekcie na Wimbledonie. Początkowo frekwencja na trybunach nie była może zbyt okazała, ale z każdym gemem kibiców było coraz więcej.
I z pewnością nie żałowali. Nie zamierzamy przekonywać, że to spotkanie przejdzie do historii Wimbledonu, jednak nie przyniosło wstydu najbardziej prestiżowemu turniejowi świata.

Zobacz film: Jeżyk dla Jerzyka. Prezent na 22 urodziny Janowicza, łódzkiego tenisisty
Janowicz miał aż 29 asów, zaś Kubot 9. I to właśnie serwis okazał się kluczowy dla losów rywalizacji. To łodzianin zachował więcej zimnej krwi w decydujących chwilach i nie pozwolił swojemu przeciwnikowi na ani jedno przełamanie, sam czyniąc to trzykrotnie (przy stanie 5:5 w pierwszym secie, 3:3 w drugim oraz 4:4 w trzecim). Kubot starał się w swoim stylu odważnie atakować przy siatce i kilkakrotnie kończył akcje efektownie, ale w ten sposób narażał się na minięcia ze strony łodzianina, który z każdą minutą czynił to coraz precyzyjniej. Janowicz popełnił również znacznie mniej niewymuszonych błędów.
Wykorzystał pierwszego z trzech meczboli, kończąc mecz po 2 godzinach i 7 minutach.
Dwóch zawodników tej samej narodowości walczyło z sobą w ćwierćfinale Wimbledonu po raz pierwszy od trzynastu lat (o półfinał rywalizowali wtedy Amerykanie Pete Sampras i Jan-Michael Gambill).
Dotąd Janowicz na Wimbledonie był twardy, jak skała, często zdarzało mu się prowokować swoich rywali. Ale po zakończeniu starcia z Kubotem było zupełnie inaczej. Rodak długo składał mu gratulacje przy siatce, a potem doszło do niecodziennej sytuacji na korcie, obaj panowie wymienili się bowiem koszulkami, a później Łukasz czekał na schodzącego do szatni Jurka. Zresztą jeszcze przed spotkaniem Janowicz i Kubot z klasą wypowiadali się na swój temat, znają się przecież doskonale. Chociażby z tego względu, że od ponad dwóch lat występują razem w kadrze Polski w Pucharze Davisa.
– Jestem naprawdę szczęśliwy. Nie spodziewałem się, że mogę tak daleko dojść na kortach Wimbledonu. Nie wiem, co mam teraz powiedzieć. Nieważne, co zdarzyło się wcześniej. Najważniejsze, że jestem w półfinale – zdołał wydusić z siebie po meczu szczęśliwy Janowicz, w którego oczach było widać łzy.
Kubot zdobył w Londynie 360 punktów, co pozwoli mu wrócić do czołowej setki rankingu ATP World Tour. Awansuje ze 130. miejsca na 62. (tym samym zapewnił sobie prawo startu bez kwalifikacji w kolejnym wielkoszlemowym turnieju US Open, który za siedem tygodni rozpocznie się w Nowym Jorku).
Zaś Janowicz już powiększył dorobek w Wimbledonie do 720 pkt i w najbliższym notowaniu będzie 17. na świecie (awansuje o pięć lokat). Ewentualny występ w finale to w sumie 1200 punktów (mógłby być wtedy nawet numerem 12 na świecie!).
W jutrzejszym półfinale Janowicz zmierzy się z Brytyjczykiem Andy Murrayem. Szkot pokonał w ćwierćfinale po dramatycznym, trwającym 3,5 godziny meczu Hiszpana Fernando Verdasco 4:6, 3:6, 6:1, 6:4, 7:5.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany