Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden dzień w Acapulco (galeria zdjęć)

Patrycja Socha
La Quebrada czyli klif, z którego śmiałkowie skaczą do wody, z wysokości około 40 metrów, jest jedną z głównych atrakcji Acapulco.
La Quebrada czyli klif, z którego śmiałkowie skaczą do wody, z wysokości około 40 metrów, jest jedną z głównych atrakcji Acapulco. Patrycja Socha
Acapulco, z pięknymi piaszczystymi plażami, to najbardziej znany kurort Meksyku. Spędziłam w nim tylko dzień. Było ono bowiem jedynie przystankiem w liczącej 3600 kilometrów podróży po tym kraju.

Doba wystarczyła jednak, by poleniuchować na plaży i zobaczyć chociaż część atrakcji, jakie oferuje miasto. Niezapomniane wrażenia przyniósł rejs statkiem po Pacyfiku oraz skoki śmiałków z 40-metrowego klifu, czyli La Quebrada.
Do portu udajemy się z hotelu taksówką. Kierowca zgadza się zawieźć nas tam za 80 peso, czyli około 20 złotych. Niewiele, wziąwszy pod uwagę, że powyższą kwotę dzielimy na cztery osoby, a do pokonania jest ładnych kilka kilometrów.

Kryzys w mieście
Taksówka jedzie niezbyt szybko, co stwarza okazję, by przyjrzeć się ulicom, sklepom i ludziom. Tyle, że przechodniów widać... niewielu. Przyjeżdżając do Acapulco wyobrażałam sobie, że miasto będzie pełne turystów. To przecież jedno z ulubionych miejsc wypoczynku Amerykanów i samych mieszkańców Meksyku, a poza tym pełnia sezonu turystycznego. Gdzie oni się więc podziali? Odpowiedź na pytanie otrzymujemy od kierowcy, który krótko, aczkolwiek konkretnie wyjaśnia ten stosunkowo niewielki ruch na ulicach: kryzys. Po drodze mija nas samochód, którym jadą wyposażeni w karabiny policjanci. Mają wywoływać przeświadczenie, że miasto jest dzięki służbom bezpieczne. W samym Acapulco rzeczywiście i mieszkańcy, i turyści mogą tak się czuć, czego jednak nie da się powiedzieć o wielu innych rejonach Meksyku, gdzie mimo obecności policji rządzą kartele narkotykowe.
Port, do którego docieramy po kilkunastu minutach, robi miłe wrażenie. Wokół malownicze widoki na hotele, kołyszące się przy brzegu jachty, położone na wzniesieniach rezydencje, skąpane w promieniach popołudniowego słońca...
Do odpłynięcia statku pozostaje jeszcze około 20 minut, toteż wykorzystujemy ten czas na zrobienie zdjęć i kupno biletów. 150 peso czyli około 38 zł trudno nazwać wygórowaną ceną za
2,5-godzinny rejs po Pacyfiku. Nasze biuro oferowało tę samą wycieczkę za znacznie wyższą cenę, 25 euro.

Zachód słońca, którego nie zapomnisz
Statek wypływa o godz. 16.30. Miejsca na górnym pokładzie są idealne do podziwiania panoramy miasta. Kapitanowi nigdzie się nie spieszy - płyniemy wolno i leniwie, tak samo jak czas. Dochodzą nas rozmowy prowadzone w językach hiszpańskim i angielskim. Słońce nie daje za wygraną, biada temu, kto nie zabrał okularów przeciwsłonecznych. A także aparatu fotograficznego, bo wycieczka jest wyjątkowo urokliwa. Na brzegu pną się w górę dziesiątki hoteli, pokryte zielenią wzgórza kryją rezydencje milionerów i gwiazd Hollywood. Opowiada o nich przewodnik, ale, niestety, po hiszpańsku. Brak znajomości języka nie przeszkadza jednak w wychwyceniu znanych nazwisk: Michael Jackson, Elisabeth Taylor, Frank Sinatra...

W miarę upływu czasu robi się coraz ciemniej, ale wcale nie chłodniej. Nawet na otwartym oceanie do końca rejsu, bluzy są zbędne. Również po zachodzie słońca. Chwili, gdy chowa się do wody nie sposób zapomnieć, nawet jeżeli ktoś widział to już niejeden raz. Rozmowy milkną. A zanim słońce zniknie zupełnie, na statku zaczyna się wspólne, półgłośne odliczanie: dziesięć, dziewięć, osiem...

Skaczą do wody z 40 metrów
Przed nami jeszcze niespełna godzina rejsu. Dolny pokład rozbrzmiewa muzyką. Nastolatki i dorośli tańczą przy piosenkach z europejskich i amerykańskich list przebojów. Każdy kolejny utwór przybliża nas do brzegu. A tam czekają kolejne emocje.
La Quebrada to klif, przeznaczony dla śmiałków, którzy skaczą do wody z wysokości prawie 40 metrów, mając świadomość śmiertelnego niebezpieczeństwa. Wcześniej każdy z nich modli się w kapliczce Matki Boskiej z Guadelupe o szczęście podczas skoku...
Co zrozumiałe, za taki występ turysta musi zapłacić. Później z wypiekami na twarzy obserwuje, jak młodzi chłopcy wspinają się mokrymi stopami po pionowych, śliskich skałach i rzucają w dół... Amatorów oglądania tych wyczynów nie brakuje, bo i cena nie jest wygórowana.

Oczywiście Acapulco ma do zaoferowania jeszcze inne ciekawe miejsca, na zobaczenie których zabrakło mi czasu. Ale przecież zawsze można tam wrócić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany