Jarmark na Piotrkowskiej. Klienci mówią: skromniutko, a sprzedawcy wprost: to skandal!

Wzdłuż ulicy ustawiono zaledwie 14 stoisk, niewiele więcej znalazło się w samym pasaży, w dodatku część z nich świeciła pustkami. Nie było praktycznie żadnych punktów gastronomicznych.

- I to już wszystko? - pytała mocno zawiedziona pani Wanda Graczyk, która wybrała się na ul. Piotrkowską z Teofilowa. - Strasznie skromniutko to wygląda.

Za wręcz skandaliczne uznali zaoferowane im warunki sprzedawcy, którzy za niemałe pieniądze musieli na 23 dni wynająć... letnie altany.
– Stragany nie mają żadnych bocznych ścianek ani drzwi. A daszki są... płócienne. To altanki dobre może na lato, a nie na tę porę roku: zimno wali z góry na głowę. W dodatku mowy nie ma, by na noc zostawić towar, bo nie ma go ani gdzie, ani jak zamknąć – mówi jeden z nich.

– W sobotę przyjechałem o godzinie 14, by przygotować stoisko – opowiada drugi. - Bo jarmark miał się rozpocząć od godziny 17. Ale okazało się, że straganu po prosu nie ma. Nie zdążyli zmontować, czy zapomnieli – nie wiadomo. Ale trzech tysięcy złotych kaucji wziąć nie zapomnieli...

Wczoraj trwało gorączkowe poszukiwanie i przybijanie sklejki, by choć trochę pozabezpieczać stoiska z boku.
Bez zgrzytów przebiegło natomiast sobotnie uroczyste uruchomienie świątecznej iluminacji na ul. Piotrkowskiej. O godz. 16.30 rozbłysła tysiącami światełek wielka choinka ustawiona między ratuszem a kościołem pw. Zesłania Ducha Świętego. A po chwili Pietryną w kierunku pasażu Schillera ruszył orszak świętego Mikołaja. On sam zasiadł w białym powozie zaprzężonym w dwa kare konie (bo z braku śniegu sanie i renifery nie zdałyby się na nic), a za nim Śnieżynki, skrzaty, anioły i orkiestra MPK, grająca świąteczne melodie.

Pogoda na dzień + 2 kolejne dni (03 + 04-05.12.2018):