Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan-Krzysztof Duda, najlepszy polski szachista: Sekundant też dokłada swoją cegiełkę [FELIETON]

Jan-Krzysztof Duda
Jan-Krzysztof Duda podczas partii z Radosławem Wojtaszkiem
Jan-Krzysztof Duda podczas partii z Radosławem Wojtaszkiem arkadiusz wojtasiewicz/polskapress
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile osób stoi za wynikami Janka. Jest to więc po części moja zasługa, jako trenera, mamy Janka, która przez wiele lat wykazywała się ogromną determinacją w utorowaniu synowi drogi do szachowej kariery, a także arcymistrza Grześka Gajewskiego, który dołączył do teamu i pomaga teraz w Madrycie, ale również osób z krakowskiego AWF-u - wyjaśnia arcymistrz Kamil Mitoń, sekundant Jana-Krzysztofa Dudy, któremu w tym felietonie najlepszy polski szachista oddaje głos.

Podczas Turnieju Kandydatów w Madrycie, myślę wyłącznie o szachach, więc oddaję głos mojemu sekundantowi, arcymistrzowi Kamilowi Mitoniowi:

Pierwsze treningi jakie razem mieliśmy z Jankiem odbywały na zasadach konsultacji. Wtedy jeszcze byłem czynnym zawodnikiem, a Jan-Krzysztof był dzieciakiem, miał wówczas 10 lat. Na stałe pracujemy od 7-8 lat. Mama Janka zaproponowała, abym raz na jakiś czas przyjechał do niego i żebym z nim potrenował. Sprzyjała nam logistyka, mieszkam bowiem w Niepołomicach, a Janek pod Wieliczką. To niedaleko od siebie i po części zadecydowało także o naszej współpracy.

Najpierw więc były konsultacje, które przerodziły się w formę pracy stałej. Zbiegło się to z tym, że coraz mniej grałem jako zawodnik i całkowicie poświęciłem się pracy trenerskiej.

Wprawdzie szachiści, w porównaniu z innymi sportowcami, później przechodzą na emeryturę, przykładem choćby Hindus Viswanathan Anand, mistrz świata w latach 2000-2002, który nadal gra profesjonalnie, choć ma już 52 lata (poziom elitarny w szachach można więc utrzymywać do czterdziestego, a nawet pięćdziesiątego roku życia), ale ja jakoś wcześniej skończyłem karierę – może dlatego, że szybko założyłem rodzinę i potrzebowałem więcej stabilizacji, co gwarantowała właśnie praca trenerska. Jeśli chodzi o grę i życie z nagród, to nigdy nie był to pewny kawałek chleba, mimo tego, że jestem arcymistrzem. Gra w elicie, to zupełnie co innego...

W swoich najlepszych czasach byłem pięćdziesiąty na świecie. To mój najlepszy „best”, ale czegoś mi jednak zabrakło, aby wskoczyć do dziesiątki, czy choćby nawet dwudziestki, co zapewniałoby mi spokojne życie na przyzwoitym poziomie. Pieniądze w szachach oczywiście nie są takie jak w tenisie czy piłce nożnej, ale dają satysfakcję. Polityka też ma tutaj znaczenie, bo w historii szachów zdarzały się takie przypadki, że choć ktoś był w ścisłej czołówce, to jednak zaproszeń na turnieje nie otrzymywał. Styl gry, który musi się kibicom podobać, niewątpliwie również ma wpływ na gratyfikacje.

W Polsce jest, co zaskakujące, ponad pięćdziesięciu arcymistrzów. Tytuł ten obecnie trochę się zdewaluował. W FIDE, szachowej federacji, rozważano, aby wprowadzić tytuł superarcymistrza, czyli coś ponadto, ale to nie przeszło. Mamy więc coraz więcej arcymistrzów, ale ze sporą dysproporcją, jeśli chodzi o poziom arcymistrzowski.

Szachy ostatnio bardzo zyskały na popularności, na co złożyły się bijący rekordy popularności serial na Netfliksie „Gambit Królowej” i hit filmowy „Pionek” o Bobbym Fisherze, czy choćby nawet… pandemia, która także zadziałała na naszą korzyść. A jeśli chodzi o polskie podwórko, to do popularyzacji szachów przyczyniły się na pewno sukcesy Janka, co nie jest tylko jego zasługą, lecz wielu osób. Z boku można powtarzać; „Janek, Janek, tylko Janek”. Oczywiście, on to wypracował i jest centralną postacią. Na jego sukces pracuje jednak cały zespół.

Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile osób stoi za wynikami Janka. Jest to więc po części moja zasługa, jako trenera, mamy Janka, która przez wiele lat wykazywała się ogromną determinacją w utorowaniu synowi drogi do szachowej kariery, a także arcymistrza Grześka Gajewskiego, który dołączył do teamu i pomaga teraz w Madrycie, ale również osób z krakowskiego AWF-u, z którymi Janek współpracuje – choćby pani psycholog i trenerów od ogólnorozwojówki. Każdy z nas pracuje na sukces Janka.

Na przestrzeni dotychczasowej kariery Janek miał też kilku trenerów. Pierwszym był Andrzej Irlik, który również mnie szkolił jako juniora. Potem pieczę nad Jankiem przejął Leszek Ostrowski, a następnie pojawiłem się ja. Każdy z nas dołożył swoją cegiełkę. Wiele zależy, co chcę szczególnie podkreślić, od pierwszego trenera, który musi ukształtować zawodnika, zaszczepić w młodym chłopaku wiele czynników, jak pracowitość, ambicja, upór, etc.

Wiadomo, że główną robotę wykonuje zawodnik i na nim najwięcej spoczywa, ale, jak to się mówi, sukces ma wielu ojców.
Moja rola jako trenera polega, jak w innych sportach, na obserwacji przeciwników, zasilania banku informacji, dopasowaniu strategii pod przeciwnika, czy też stricte szachowej pracy, czyli rozgrywaniu partii treningowych, szukaniu nowych idei w debiucie i grze końcowej. Poza szachowymi sprawami jest też wspólne przebywanie ze sobą na turniejach. Jeżeli nie byłoby między nami chemii, to by się nie udało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany