Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Rzeźniczak: Legia potrzebuje stabilizacji, widzę to po Qarabagu [WYWIAD]

Robert Zieliński, Tomasz Biliński
Rzeźniczak to wychowanek ŁKS Łódź. Seniorską karierę rozpoczął jednak w Widzewie. Aż 12 sezonów grał w Legii, z którą pięć razy był mistrzem Polski. W kadrze wystąpił dziewięć razy
Rzeźniczak to wychowanek ŁKS Łódź. Seniorską karierę rozpoczął jednak w Widzewie. Aż 12 sezonów grał w Legii, z którą pięć razy był mistrzem Polski. W kadrze wystąpił dziewięć razy Szymon Starnawski /Polska Press
Wyjeżdżając z Legii Warszawa do ligi azerskiej miałem obawy, ale wyszło super. Zarabiam mniej niż w Warszawie, ale grałem w Lidze Mistrzów - ocenił obrońca Jakub Rzeźniczak, który w połowie 2017 r. został piłkarzem Qarabagu Agdam.

Często odwiedza pan Polskę, czy z Azerbejdżanu droga nie jest taka łatwa?
Nie jest łatwa, bo nie ma bezpośredniego lotu z Baku. Z przesiadką podróż trwa około ośmiu godzin, jest to dosyć męczące. Jednak w trakcie sezonu dwa, trzy razy staram się być w Warszawie. Głównie, jak jest jakaś przerwa. Ostatnio byłem na jeden dzień. Zwykle to się nie opłaca, ale na prezentację nowych korków Pumy, mojego sponsora, przyleciałem. Fajnie, bo przy okazji mogłem spotkać znajomych.

Ze śledzeniem Lotto Ekstraklasy nie ma pan problemu?
Najmniejszego, w dobie internetu i nowinek technologicznych można oglądać niemal wszystkie mecze. Na Daily Motion mogę śledzę wszystkie mecze Legii i innych drużyn.

Utrzymuje pan kontakt z kolegami z Legii?
Tak, głównie z Radkiem Cierzniakiem, z Miro Radoviciem, czy z kierownikiem drużyny, Konradem Paśniewskim. Jednak, niestety, Legia tak szybko się zmienia, że nie ma już ponad połowy drużyny, w której grałem. Piłka nożna jest tak dynamiczna, że jeszcze rok, dwa i w zespole nie będzie nikogo takiego.

Jakiś czas temu w Legii był projekt bałkański, obecnie jest portugalski. Nie uważa pan, że przydałaby się większa stabilizacja?
Dobre słowo - stabilizacja. Nie chodzi już o to, żeby było więcej polskich piłkarzy. Nie ma to większego znaczenia. Oczywiście rozumiem, że kibice woleliby Polaków, ale jeśli Polacy nie dają poziomu, którego oczekuje właściciel czy trener, to trzeba sięgnąć po piłkarzy z zagranicy. Legia potrzebuje stabilizacji, a nie wymieniania co pół roku sześciu czy siedmiu zawodników. Widzę to po Qarabagu, w którym gram. Zmian jest bardzo mało. Co pół roku przychodzi lub odchodzi jeden lub dwóch piłkarzy maksymalnie i dzięki tej stabilizacji efekt jest taki, że drużyna co roku gra w europejskich pucharach. Zawodnicy się znają, są pewne automatyzmy, wiadomo, kto jak się zachowa w danej sytuacji na boisku. To pomaga. A jeśli co pół roku zespół ulega wymianie, to trudno o te przyzwyczajenia i zrozumienie w drużynie.

Trener Sa Pinto jest charyzmatyczną postacią, ma swoje twarde reguły. Taka jest jego filozofia, właściciel go zatrudnił, piłkarze muszą akceptować. Na podsumowanie i ocenę jego pracy przyjdzie czas po sezonie.

Ricardo Sa Pinto dał się poznać w Legii jako trener ekscentryczny, lubi prowokować. To piłkarzom pomaga czy przeszkadza?
Są przyzwyczajeni, poza tym jest grupa starszych, doświadczonych graczy, którzy wiedzą, że trzeba akceptować różne reguły. Trener Sa Pinto jest charyzmatyczną postacią, ma swoje twarde reguły. Taka jest jego filozofia, właściciel go zatrudnił, piłkarze muszą akceptować. Na podsumowanie i ocenę jego pracy przyjdzie czas po sezonie. Każdego trenera weryfikują wyniki. Jeśli będzie Legia, będzie mistrzem Polski, wszyscy będą zadowoleni. Jeśli nie, to znaczy, że coś poszło nie tak.

Pan też miał w Legii charyzmatycznego trenera, Stanisława Czerczesowa. Jednak on w porównaniu z Pinto był chyba spokojniejszy?
Był inny. Nie chcę obrażać trenera Sa Pinto, ale trener Czerczesow ma więcej klasy. Wszyscy go szanowali, nie musiał stosować specjalnych metod, zakazywać, nakazywać itd. Wystarczyło na niego spojrzeć i już czuło się do niego respekt. Bardzo dobrze mi się z nim współpracowało i nie wymieniłbym nawet jednego zawodnika, który by źle go wspominał. Miał twardą rękę, ale był sprawiedliwy. Jak było coś nie tak, to zapraszał na rozmowę, wykładał karty na stół i było wiadomo, jak jest.

Która Legia byłaby lepsza - ta, w której pan grał, czy obecna?
Wyjeżdżałem z drużyny, która dopiero co zdobyła dublet i grała w Lidze Mistrzów. Obecna nie grała długo w europejskich pucharach, męczy się w lidze, więc wyżej oceniam „moją” Legię.

Liga azerska wydaje się dla nas egzotyczna. Miał pan obawy, gdy wyjeżdżał?
Tak, to była niewiadoma, tym bardziej że to mój pierwszy wyjazd za granicę w karierze. Zaczerpnąłem trochę informacji od Daniego Quintany, który występował w Jagiellonii Białystok, i który wciąż gra w Qarabagu. Wypowiadał się w samych superlatywach. Kiedy dotarłem na miejsce, byłem pozytywnie zaskoczony. Byłem tam w 2004 r. z kadrą do lat 21 i było średnio. To, co zastałem teraz, zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Miasto się rozwija, żyje się nam w nim z żoną bardzo dobrze i spokojnie. Sportowo też jest na plus, bo graliśmy w Lidze Mistrzów. Gdybym żałował tej decyzji, nie byłbym szczery sam ze sobą. Wyszło super.

Większość marzy o zachodnich ligach, pan pojechał w przeciwnym kierunku i nie żałuje, że nie trafił do mocniejszych rozgrywek, na przykład Bundesligi?
Akurat niemiecka liga to za wysoki poziom dla mnie, poza tym nie w tym wieku. Dla takiego piłkarza jak ja, to już trzeba patrzeć na wschód. Natomiast młodszym zawodnikom doradzałbym zachodnie ligi. Dla rozwoju, kariery i poziomu gry to zdecydowanie lepszy kierunek.

Zarobki piłkarzy w Azerbejdżanie są wyższe niż w ekstraklasie?
Topowi zawodnicy zarabiają lepiej niż w polskiej ekstraklasie. Jeśli o mnie chodzi, to mam mniejsze pieniądze niż miałem w Legii.

Ale warto było, bo z Qarabagiem rok temu grał pan w Lidze Mistrzów.
Azerski klub awansował do niej pierwszy raz w historii. Dodatkowo, choć losowanie z perspektywy szans na awans było niełaskawe, to jeśli chodzi o atrakcyjność, było super. Graliśmy z Chelsea, Atletico Madryt i AS Roma. Wprawdzie zdobyliśmy tylko dwa punkty, to występy wspominamy pozytywnie. Dorobek nie był zły, jeśli weźmiemy pod uwagę, z kim rywalizowaliśmy.

Topowi zawodnicy zarabiają lepiej niż w polskiej ekstraklasie. Jeśli o mnie chodzi, to mam mniejsze pieniądze niż miałem w Legii.

To na emeryturze pojedynki z jakimi piłkarzami będzie pan najbardziej wspominał?
Z Antoinem Griezmannem, Edenem Hazardem... W tym sezonie, w Lidze Europy, z Alexandrem Lacazettem czy Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem. W Lidze Mistrzów dwukrotnie zremisowaliśmy właśnie z Atletico, tracąc tylko jedną bramkę. Z Arsenalem było gorzej, bo 0:3 u siebie i 0:1 na wyjeździe, ale walczyliśmy i wstydu nie przynieśliśmy.

W lidze azerskiej przeciera pan szlaki Polakom?
Przede mną grali w niej Marcin Burkhardt, piłkarz z przeszłością w Legii, i bramkarz Dawid Pietrzkiewicz. Obecnie jestem jedyny, ale są zawodnicy, którzy występowali w polskiej ekstraklasie - Donald Guerrier z Wisły Kraków czy Simeon Sławczew z Lechii Gdańsk i Quintana.

Były problemy kulturowe?
Nie, bez problemu się przyzwyczaiłem. Co prawda dominującą religią jest muzułmanizm, ale nie widać tego na ulicach. Obawialiśmy się, że żona na przykład nie będzie mogła chodzić z odkrytą twarzą, ale okazało się, że mieszkańcy nie są aż tak radykalni. W życiu codziennym nie mamy żadnych utrudnień.

Jakim językiem się porozumiewacie z krajowcami?
Obok azerskiego dominującym jest rosyjski, ale większość drużyny posługuje się angielskim. Mi w nim też jest łatwiej. Po rosyjsku rozumiem 90 proc. tego, co ktoś mówi, ale sam mam opory w mówieniu, miesza mi się z polskim.

Planuje pan powrót do Polski, na przykład do Legii?
Nie lubię gdybać. Jeśli oferta by się pojawiła, wtedy bym nad nią myślał. Na razie jej nie ma. Kontrakt z Qarabagiem mam do końca sezonu. Zobaczymy, czy otrzymam propozycję jej przedłużenia, czy może przyjdzie oferta z innego miejsca. Może trzeba będzie wrócić do Polski? W życiu piłkarza wszystko zmienia się z dnia na dzień. Można marzyć, coś planować, ale na końcu i tak grasz tam, gdzie cię chcą i tobie się to też podoba. Legię wciąż mam w sercu i będę ją wspierał. Kibicuję jej i mam nadzieję, że wyprzedzi Lechię Gdańsk i znowu będzie mistrzem Polski.

Nie lubię gdybać. Jeśli oferta by się pojawiła, wtedy bym nad nią myślał. Na razie jej nie ma. (...) Legię wciąż mam w sercu i będę ją wspierał. Kibicuję jej i mam nadzieję, że wyprzedzi Lechię Gdańsk i znowu będzie mistrzem Polski.

To realne?
Tak, uważam, że personalnie ma lepszy zespół niż Lechia, choć to lechiści lepiej prezentują się na boisku. Szanse w tej chwili oceniam pół na pół. Dużą wagę będzie miał mecz w rundzie finałowej. Moim zdaniem w nim może się rozstrzygnąć, kto zdobędzie tytuł.

Jak ocenia pan pierwsze miesiące pracy Jerzego Brzęczka w reprezentacji Polski?
Dałbym czas nowemu selekcjonerowi. Ma pozytywny ból głowy związany z trzema napastnikami, którzy są w świetnej formie. Musi się zastanowić, jak zestawić Roberta Lewandowskiego, Arka Milika i Krzyśka Piątka. Myślę, że jest to możliwe, ale potrzebny jest czas. Nowy trener to inne spojrzenie na skład, jego ustawienie i taktykę. W eliminacyjnych meczach powinno być lepiej niż było w jesiennych.

Jest pan jednym z nielicznych, którzy mówią, że da się ustawić w składzie razem Lewandowskiego, Milika i Piątka.
Co prawda jesienią wspólna gra Lewandowskiego z Piątkiem nie wyglądała za dobrze, ale jeśli wcześniej nigdy ze sobą nie współpracowali, to trudno spodziewać się, że zaskoczy już w pierwszym spotkaniu. Na to potrzeba czasu. Ustawiłbym ich obu z przodu i Milika za ich plecami. Ale to już takie ultraofensywne ustawienie, w zależności od tego, jaką taktykę wybierze selekcjoner.

Jak pan ocenia grupę eliminacyjną?
Teoretycznie mamy najsilniejszy zespół, więc myślę, że awansujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany