Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie napiwki zostawiamy w lokalach?

lila sayed
Pan Tomasz za każdym razem zostawia kelnerkom coś ekstra.
Pan Tomasz za każdym razem zostawia kelnerkom coś ekstra. Łukasz Kasprzak
Nawet drugą miesięczną pensję mogą uzbierać z napiwków kelnerzy i kelnerki w łódzkich restauracjach. W pubach klienci są mniej szczodrzy i tylko od czasu do czasu zostawiają coś ekstra dla obsługi lokalu. Jak przyznają, napiwek rośnie wraz z urodą kelnerki.

Złotówki w słoiki
Do litrowego słoika z napisem "napiwki", który stoi na barze knajpy przy ul. Piotrkowskiej, tylko od święta wpadają banknoty. W szklanym naczyniu znajdują się za to dwójki i piątki, najwięcej jednak jest złotówek.
- Nie pamiętam dnia, w którym słoik zapełniony był całkowicie - mówi Beata Człapińska, menedżerka lokalu. - Ale choćby symboliczne 2 zł jest miłym gestem ze strony klientów.

Podobnie jest w innych łódzkich pubach, w których zamówienia przyjmuje się przy barze, a kelner tylko czasem przechodzi między stolikami na sali, żeby zebrać brudne naczynia. W barze Anna, jednym z najstarszym w mieście, zasada nagradzania miłej obsługi nigdy nie obowiązywała, a klienci póki co nie mają zamiaru wprowadzić jej w życie.
- Bar ma swoich stałych bywalców - usprawiedliwia swoich gości właścicielka lokalu przy ul. Tuwima, pani Ania. - Nie chodzą do innych miejsc, to skąd mogą wiedzieć, że stosuje się takie praktyki...

Dla kelnerki i carvera
Na brak szczodrości nie narzekają z kolei pracownicy łódzkich restauracji, szczególnie panie, które najczęściej podchodzą do stolików. Dziewczyny, poza napiwkiem, często otrzymują karteczkę z podziękowaniem za obsługę.

- Jak dziewczyna jest miła i uśmiechnięta, to zostawiam więcej - twierdzi Tomasz Wójcik, programista z Łodzi, który w porze lunchu odwiedza restauracje w centrum miasta. - Zazwyczaj zaokrąglam kwotę na rachunku i mówię: "bez reszty, dziękuję".

Czytaj też:

Napiwek obowiązkowy! - w łódzkich lokalach pod marką Magdy Gessler

Cenniki w restauracji firmowanej przez Magdę Gessler kłamią! Bigos za 18 zł kosztuje... 28 zł [zdjęcia]

- Biesiadowaliśmy w kilka osób - wspomina łodzianin, którego spotkaliśmy w restauracji brazylijskiej przy ul. Traugutta 3. - Do rachunku opiewającego na blisko dwa tysiące dorzuciliśmy 400 złotych dla obsługującej nas kelnerki. Tak wysokie napiwki jednak nie zdarzają się często. Zazwyczaj goście, wedle europejskiego zwyczaju, zostawiają 10 procent wartości rachunku.
- W dzień weekendowy można zebrać od 150 do 200 zł - mówi 22-letnia Marta Wiśniewska, kelnerka w restauracji meksykańskiej przy ul. Piotrkowskiej, pracująca dwa lata w tej branży. - Miesięcznie uzbiera się druga pensja.

Po sąsiedzku, w restauracji przy ul. Traugutta, poza ubranymi w kuse stroje dziewczętami, które serwują brazylijskie dania, napiwki otrzymują także carverzy, czyli panowie krojący przy stoliku mięso. Jednak oni wychodzą na salę dopiero po godz. 18.
Klienci zaznaczają przy regulowaniu rachunku, żeby napiwkiem kelnerka podzieliła się z carverem - wyjaśnia Michalina Seredyn, kierowniczka restauracji przy ul. Traugutta 3.

Z woli i musu
Kto najchętniej nagradza pracowników łódzkich lokali?
- Młodzi ludzie, którzy przychodzą grupkami - przyznaje Marta Wiśniewska. - Niektóre panie, nawet jak człowiek pieczołowicie zajmuje się stolikiem i znosi niemiłe uwagi z ich strony, nie zostawiają ani grosza.
Być może z uwagi na takich klientów niektóre restauracje wprowadziły tzw. napiwek obowiązkowy, czyli przymusową opłatę za serwis. Tak jak powstałe niedawno w Łodzi dwie restauracje pod marką Magdy Gessler, gdzie informacja o doliczanym do rachunku napiwku napisana jest małym drukiem u dołu stron w menu.
Ciekawe, czy opłata trafia do kieszeni kelnerów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany