KLIKNIJ W GALERIĘ I CZYTAJ WIĘCEJ NA TEMAT ZUCHWAŁEJ KRADZIEŻY
Do tego zuchwałego skoku doszło 3 sierpnia. Z naszych ustaleń wynika, że tego dnia w godzinach porannych właściciel kantoru wymiany walut na południu Polski wysłał samochodem w interesach doŁodzi swojego zaufanego pracownika. Konwojent po przyjeździe do naszego miasta najpierw odwiedził kantor wymiany walut na Bałutach. Prawdopodobnie złodzieje wiedzieli o jego wizycie. Świadkowie mówią bowiem, że jakiś mężczyzna przez dłuższy czas obserwował kantor. Jego twarz miały zarejestrować kamery miejskiego monitoringu. Wtedy też prawdopodobnie przestępcy przebili lewe, przednie koło w samochodzie konwojenta. Zrobili to tak sprytnie, że powietrze nie uszło od razu. Konwojent po wyjściu z kantoru wsiadł do auta i ruszył do drugiego kantoru, tym razem w centrum, przy ul. Piotrkowskiej. Jechał m.in. al. Włókniarzy oraz ulicami Wróblewskiego i Czerwoną. Przez cały czas podążała za nim honda accord. Z nagrań ulicznych kamer wynika, że siedziało w niej trzech mężczyzn.
Konwojent załatwił sprawy w kantorze przy Piotrkowskiej, ok. godz. 13 wsiadł do auta i wyruszył w dalszą trasę. Przejechał zaledwie kilkaset metrów, gdy z koła uszło powietrze. Mężczyzna wysiadł, abysprawdzić co się stało. Kobiety, które widziały kradzież, opowiadają, że przy samochodzie konwojenta zatrzymała się honda. Jeden ze złodziei otworzył drzwi i zabrał z siedzenia torbę wypchaną gotówką. Auto odjechało z piskiem opon.
Świadkowie zapamiętali numery rejestracyjne hondy. Policjanci dotarli do jej właściciela. Twierdzi, że samochód został mu skradziony...
Kradzież, do której doszło w Łodzi, to historia, na podstawie której można za kilka latnakręcić dobry film kryminalny lub choćby kolejny odcinek serialu „Komisarz Alex”. Najpierw jednak trzeba ująć sprawców.