Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak kredyt zrujnował życie pani Urszuli? 15 lat już spłaca, a kredyt wciąż rośnie...

Magdalena Rubaszewska
Pani Urszula Przygodzka ciągle wertuje pisma, dokumenty, opinie. Nie zamierza się poddać. Jeśli wyczerpie krajową drogę sądową, złoży skargę do trybunału w Strasburgu.
Pani Urszula Przygodzka ciągle wertuje pisma, dokumenty, opinie. Nie zamierza się poddać. Jeśli wyczerpie krajową drogę sądową, złoży skargę do trybunału w Strasburgu. Maciej Stanik
Urszula Przygodzka przeżywa dramat życiowy. Bank PKO BP, w którym 15 lat temu zaciągnęła kredyt mieszkaniowy w wysokości 38 tys. złotych, żąda od niej zwrotu wielokrotności tej kwoty. Oddała już sto tysięcy złotych, a winna jest jeszcze dziewięćdziesiąt tysięcy...

Przez ten kredyt rozpadło się jej małżeństwo, ma zrujnowane zdrowie, grozi jej utrata mieszkania.

Rósł zamiast maleć
- To cud, że przez to wszystko nie wylądowałam w wariatkowie - mówi Urszula Przygodzka, po raz nie wiadomo który wertując stertę dokumentów nagromadzonych przez lata.
A zaczęło się w 1997 roku. Wtedy pani Urszula wraz z mężem zdecydowała się kupić 51-metrowe mieszkanie.
- Z dwójką dzieci i moją chorą mamą zajmowaliśmy pokój z kuchnią w kamienicy. Trudno było żyć w takich warunkach. Sprzedałam więc gospodarstwo rolne rodziców, wzięłam kredyt w wysokości 38 tys. zł w PKO BP - wspomina.
Był to, jak mawia się w branży, produkt bankowy o nazwie "Alicja". Atrakcyjny dla ludzi niezamożnych, którzy chcieli mieć własny kąt.
Raty nie były wysokie. W przypadku pani Urszuli na początku 308 zł miesięcznie. Ta kwota była jednak tylko częścią odsetek od kredytu.
Małżonkowie umówili się, że on będzie spłacał należności, ona utrzymywała dom. Po pół roku od podpisania umowy po raz pierwszy poszła do banku. Zdziwiła się, że kredyt zamiast maleć, rósł.
- Bank uspokajał: niech pani płaci, my będziemy przysyłać informacje o wysokości rat, odsetkach i kapitale - relacjonuje pani Urszula.

Do sądu
Tymczasem w rodzinie zaczęły się niesnaski, które przerodziły się w kłótnie o pieniądze. 
- W co mnie wpakowałaś? Dosyć tego, ile można płacić? - pytał mąż. Wreszcie odszedł, a po rozwodzie przestał spłacać bankowy dług.
Pani Urszula załamała się. Do akcji wkroczył komornik. Zajął jedną czwartą jej pięćsetzłotowej renty. Rzeczoznawca wycenił mieszkanie, które jest zabezpieczeniem kredytu.
- Mąż odszedł, zostawił mnie samą z długiem, nie byłam w stanie go regulować. Konsekwencje ponoszę nie tylko ja, ale i moja córka. Przerwała studia, żeby pomagać mi finansowo. Nie możemy stracić mieszkania, na którego kupno poświęciłam dorobek moich rodziców - dodaje pani Urszula.
Batalię z bankiem przypłaciła zdrowiem - wpadła w depresję, silną nerwicę, ma nadciśnienie tętnicze, chore serce, stwierdzone dwa stany przedudarowe. Niektóre leki musi brać do końca życia.
Pomimo zrujnowanego zdrowia i skołatanych nerwów postanowiła walczyć w sądzie. Złożyła pozew o unieważnienie umowy kredytowej. Podparła pozew opiniami biegłych oceniających umowę jako wadliwą.
- Bank nie przygotował harmonogramu spłaty. W umowie nie jest podana data końcowej spłaty. Uważam, że bank wprowadził mnie w błąd. Gdyby dostarczył harmonogram, to okazałoby się, że nie mam zdolności kredytowej i pożyczki bym po prostu nie dostała - uważa pani Urszula.
Sąd jednak nie podzielił tej opinii i pozew oddalił. Argumentował m.in., że bank informował ją, ile już spłaciła, jaki jest bieżący stan zadłużenia, ponadto proponował dwie ugody oraz zamianę na inny kredyt.
- Te ugody nic by w mojej sytuacji nie zmieniły. Rzeczywiście proponowano mi inny kredyt - we frankach szwajcarskich. Bałam się, że znowu nabiją mnie w butelkę
- odpowiada na to Urszula Przygodzka.

Kredyt nie do spłacenia
Kredyt mieszkaniowy "Alicja" zyskał wśród kredytobiorców nazwę "Alicja dusicielka". W całym kraju zaciągnęło go 103 tys. osób, wśród nich ponad 100 łodzian. W niektórych przypadkach kwoty do spłacenia są rzeczywiście szokujące. Jedna z klientek banku (też go pozwała) wzięła 31 tys. zł, spłaciła 60 tys. zł, do oddania ma jeszcze 92 tys. zł. Ci, którzy poczuli się poszkodowani, zakładają stowarzyszenia.
PKO BP zorientował się, że kredyty mogą być nie do spłacenia.

Więcej w dzisiejszym, piątkowym wydaniu Expressu Ilustrowanego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany