Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak działał gang okradająćey starsze osoby metodą "na wnuczka"

(KZ)
AIP
Gotówkę w każdym przypadku odbierali kurierzy podający się za policjantów. Byli to zatrudnieni przez telefon bezrobotni, którzy nigdy na oczy nie widzieli swoich szefów.

Dla Sądu Okręgowego w Łodzi nie było wątpliwości, że sądzi członków zorganizowanej grupy przestępczej, która perfekcyjnie opracowała technikę wyłudzania pieniędzy od starszych osób. Wpadli jednak tylko kurierzy odbierający od ofiar gotówkę i kobieta przekazująca je do szefów gangu. Kim są organizatorzy? Tego nie ustalono, bo struktura gangu była mafijna. Ustalono jedynie, że wyłudzili pieniądze od dziesiątek starszych osób.

Gang działał na wielką skalę. W książce telefonicznej numerów stacjonarnych wyszukiwał w danej miejscowości osoby o mało modnych imionach, co wskazywało na to, że są one w podeszłym wieku. Potem szefowie dzwonili do swoich ofiar, zazwyczaj osób około 80. roku życia, podszywając się pod ich bliskich: dzieci, wnuków, rodzeństwo. Za każdym razem powtarzał się ten sam wątek. Mówili, że ich bliski spowodował wypadek. Jest w rękach policji i prokuratury, ale można go wykupić płacąc odpowiednią kwotę. Prawie nikogo z pokrzywdzonych nie dziwiło, że gdy dadzą pieniądze, bliska osoba wyjdzie na wolność. Oszuści z wszystkimi negocjowali kwotę „wykupu”, sondując w czasie rozmowy ich możliwości finansowe. Od jednych potrafili wyciągnąć kilkadziesiąt tysięcy złotych, od innych zaledwie kilka tysięcy.

Gotówkę w każdym przypadku odbierali kurierzy podający się za policjantów. Byli to zatrudnieni przez telefon bezrobotni, którzy nigdy na oczy nie widzieli swoich szefów. Instrukcje dostawali na bieżąco, w trakcie wykonywania zlecenia. Szefowie gangu zazwyczaj dzień wcześniej wysyłali ich do konkretnej miejscowości i tam kazali czekać na dalsze polecenia. Potem obdzwaniali starsze osoby z tego rejonu. Gdy udało im się znaleźć ofiary wierzące w ich opowieści o wypadku bliskiej osoby, wysyłali kuriera po odbiór pieniędzy. Za wykonywaną „pracę” dostawał on 200-300 złotych plus zwrot kosztów paliwa. Kurierzy byli pouczani przez szefów, że nie mają podawać swoich faktycznych personaliów, w mieszkaniach ofiar niczego nie dotykać, by nie można było zdjąć ich odcisków palców, jak najmniej mówić. Dodatkowo, dla utrudnienia ewentualnej identyfikacji, na głowach mieli czapki z daszkiem.

Otrzymane pieniądze, po potrąceniu swojego wynagrodzenia, przekazywali kobiecie, która na spotkanie podjeżdżała taksówkami i szybko odjeżdżała, ale już innymi. To właśnie pośredniczka, wyrokiem sądu w Łodzi, ma oddać pokrzywdzonym w sumie ponad 1,4 miliona złotych. Majątku jednak żadnego nie ma, a zatem nie będzie jak od niej uzyskać pieniędzy. Skazana w sumie na sześć lat więzienia, szkód nie wyrówna, szczególnie że nawet sąd zwolnił ją z kosztów postępowania, uznając, że jej sytuacja majątkowa nie pozwala na ich zapłacenie.

Czy w tej sytuacji starsze osoby mają szanse na odzyskanie swoich oszczędności życia? Praktycznie żadne...

Sprawdź pogodę na najbliższe dni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany